Ale to oczywiście wielkie mydlenie oczu, który stworzyli włoscy lutnicy, żeby zabezpieczyć swój wynalazek. Odkryli bowiem, że dobre struny można wytwarzać z owczych jelit. Opowiadając wszystkim dookoła, że ich struny wykonane są z kocich jelit, chronili patent na swoje genialne odkrycie. Dodatkowym atutem dla tej zmyślonej historii był fakt, że w tamtych czasach wierzono, że zabicie kota przynosi strasznego pecha.
Do 1750 roku wszystkie skrzypce miały więc struny wyłącznie z owczych jelit.
Jak się preparowało taką strunę?
Otóż, jelito jeszcze ciepłe wyjmuje się ze zwierzęcia, oczyszcza z tłuszczu i odpadków i od razu moczy się je w zimnej wodzie. Najlepsze części tnie się na wstążki i skręca dopóty, dopóki nie powstanie struna wymaganej grubości. Od razu zadajemy sobie pytanie, czy nadal takie praktyki funkcjonują? We współczesnych strunach łączy się jelita, nylon i stal, chociaż większość miłośników muzyki wciąż wierzy, że samo jelito daje lepszy, bardziej miękki i cieplejszy dźwięk.
Przy tej okazji warto wspomnieć pewną historię, którą w swojej fantazji i złośliwości zapoczątkował Richard Wagner. Jako, że nie znosił Johannesa Brahmsa, rozpowszechniał informacje, które miały na celu zdyskredytowanie go. Wymyślił, że Brahms otrzymał w prezencie od czeskiego kompozytora Dworzaka „czeski łuk na wróble”, z którego rzekomo Brahms miał strzelać do kotów z okna swojego wiedeńskiego mieszkania. Dalszy ciąg historii mówił o tym, że „po ugodzeniu biednych zwierząt, wciągał je do pokoju jak rybak pstrągi. Następnie ochoczo słuchał gasnących jęków swoich ofiar i dokładnie opisywał w notatniku ich uwagi ante mortem".
Ktoś, kto zachowałby zdrowy rozsądek, zanim uwierzyłby w tę historię, dowiedziałby się, że koty umierają w ciszy, tak jak większość zwierząt. Poza tym Wagner nigdy nie był w mieszkaniu Brahmsa, Dworzak nie posiadał łuku na wróble, ale jak wiadomo - plotka ma wielką siłę rażenia. Opinia kociego oprawcy przylgnęła do Brahmsa i plotkę tę powtarzano jako fakt w kilku biografiach kompozytora. A będąc na tamtym już świecie trudno mu się bronić przed tą wyjątkową niedorzecznością.
Mięczak ze mnie... ale nie potrafię doczytać tego tekstu do końca... :)
OdpowiedzUsuńOkreślenie "kocia muzyka" nabrało innego wymiaru...
OdpowiedzUsuńOjej.. odpowiednia część kota w połączeniu z odpowiednim drzewem daje skrzypce :)
OdpowiedzUsuń:*
Szanowna Redakcjo! ;)) Z okazji zbliżających się Świąt proszę o naukowe wyjaśnienie nieodmiennie nurtującej moją osobę kwestii; co było pierwsze - jajko czy kura. Pozostaję z najgłębszym szacunkiem.
OdpowiedzUsuń- Jan Kowalski - Pcim Dolny :))
@Mała Mi,
OdpowiedzUsuńFakt. Czytanie o jelitach jest na ogół średnio zajmujące. Tylko koneserzy muzyki klasycznej takie informacje przyswajają w całości i na śniadanie:))
@Portier,
Redakcja odpowiada:
Szanowny Panie Kowalski.
Odpowiedź na Pana pytanie leży w wielkanocnym koszyczku. Proszę szukać wytrwale. Przy odrobinie szczęścia odnajdzie ją Pan.
Z poważaniem
Redakcja.
:))
@Kate,
Odpowiednia część owcy, która bywa dla niektórych kotem daje "kocią muzykę", co - mam nadzieję - skrzypkowie i skrzypaczki mający poczucie humoru przyjmą z godnością i uśmiechem;-))
To niezwykle miłe uczucie kiedy nagle sie dowiaduję że cholernie mało wiem:):):):)Miłe bo właśnie dowiedziałem się więcej:):)Nie jestem koneserem muzyki klasycznej ale skrzypce lubię bo dodaja smaku kazdemu muzycznemu gatunkowi:)(słucham rocka raczej więc-choćby Kansas..).
OdpowiedzUsuńSzczęśliwej Wielkiej Nocy z tym w koszyczku co tam włożysz...:):):)
Wielka Noc... tak, oby była szczęśliwa. Dziękuję!:-))
OdpowiedzUsuń