czwartek, 1 kwietnia 2010

Od strun skrzypiec do Brahmsa

Panowało niegdyś przekonanie, że struny do skrzypiec robi się z kocich jelit. I byli tacy, którzy w to wierzyli...
Ale to oczywiście wielkie mydlenie oczu, który stworzyli włoscy lutnicy, żeby zabezpieczyć swój wynalazek. Odkryli bowiem, że dobre struny można wytwarzać z owczych jelit. Opowiadając wszystkim dookoła, że ich struny wykonane są z kocich jelit, chronili patent na swoje genialne odkrycie. Dodatkowym atutem dla tej zmyślonej historii był fakt, że w tamtych czasach wierzono, że zabicie kota przynosi strasznego pecha.
Do 1750 roku wszystkie skrzypce miały więc struny wyłącznie z owczych jelit.


Jak się preparowało taką strunę?
Otóż, jelito jeszcze ciepłe wyjmuje się ze zwierzęcia, oczyszcza z tłuszczu i odpadków i od razu moczy się je w zimnej wodzie. Najlepsze części tnie się na wstążki i skręca dopóty, dopóki nie powstanie struna wymaganej grubości. Od razu zadajemy sobie pytanie, czy nadal takie praktyki funkcjonują? We współczesnych strunach łączy się jelita, nylon i stal, chociaż większość miłośników muzyki wciąż wierzy, że samo jelito daje lepszy, bardziej miękki i cieplejszy dźwięk.
Przy tej okazji warto wspomnieć pewną historię, którą w swojej fantazji i złośliwości zapoczątkował Richard Wagner. Jako, że nie znosił Johannesa Brahmsa, rozpowszechniał informacje, które miały na celu zdyskredytowanie go. Wymyślił, że Brahms otrzymał w prezencie od czeskiego kompozytora Dworzaka „czeski łuk na wróble”, z którego rzekomo Brahms miał strzelać do kotów z okna swojego wiedeńskiego mieszkania. Dalszy ciąg historii mówił o tym, że „po ugodzeniu biednych zwierząt, wciągał je do pokoju jak rybak pstrągi. Następnie ochoczo słuchał gasnących jęków swoich ofiar i dokładnie opisywał w notatniku ich uwagi ante mortem".
Ktoś, kto zachowałby zdrowy rozsądek, zanim uwierzyłby w tę historię, dowiedziałby się, że koty umierają w ciszy, tak jak większość zwierząt. Poza tym Wagner nigdy nie był w mieszkaniu Brahmsa, Dworzak nie posiadał łuku na wróble, ale jak wiadomo - plotka ma wielką siłę rażenia. Opinia kociego oprawcy przylgnęła do Brahmsa i plotkę tę powtarzano jako fakt w kilku biografiach kompozytora. A będąc na tamtym już świecie trudno mu się bronić przed tą wyjątkową niedorzecznością.

7 komentarzy:

  1. Mięczak ze mnie... ale nie potrafię doczytać tego tekstu do końca... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Określenie "kocia muzyka" nabrało innego wymiaru...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej.. odpowiednia część kota w połączeniu z odpowiednim drzewem daje skrzypce :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowna Redakcjo! ;)) Z okazji zbliżających się Świąt proszę o naukowe wyjaśnienie nieodmiennie nurtującej moją osobę kwestii; co było pierwsze - jajko czy kura. Pozostaję z najgłębszym szacunkiem.
    - Jan Kowalski - Pcim Dolny :))

    OdpowiedzUsuń
  5. @Mała Mi,
    Fakt. Czytanie o jelitach jest na ogół średnio zajmujące. Tylko koneserzy muzyki klasycznej takie informacje przyswajają w całości i na śniadanie:))
    @Portier,
    Redakcja odpowiada:
    Szanowny Panie Kowalski.
    Odpowiedź na Pana pytanie leży w wielkanocnym koszyczku. Proszę szukać wytrwale. Przy odrobinie szczęścia odnajdzie ją Pan.
    Z poważaniem

    Redakcja.

    :))

    @Kate,
    Odpowiednia część owcy, która bywa dla niektórych kotem daje "kocią muzykę", co - mam nadzieję - skrzypkowie i skrzypaczki mający poczucie humoru przyjmą z godnością i uśmiechem;-))

    OdpowiedzUsuń
  6. To niezwykle miłe uczucie kiedy nagle sie dowiaduję że cholernie mało wiem:):):):)Miłe bo właśnie dowiedziałem się więcej:):)Nie jestem koneserem muzyki klasycznej ale skrzypce lubię bo dodaja smaku kazdemu muzycznemu gatunkowi:)(słucham rocka raczej więc-choćby Kansas..).
    Szczęśliwej Wielkiej Nocy z tym w koszyczku co tam włożysz...:):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielka Noc... tak, oby była szczęśliwa. Dziękuję!:-))

    OdpowiedzUsuń