środa, 29 grudnia 2010

Najpowszechniejszy ziemski minerał

Czy wydaje Wam się, że to tlen? Węgiel? A może azot?
Woda???
Oj, nie. Żaden z wymienionych.
Bo tym czymś, co najpowszechniejsze na/w Ziemi to perowskit. To minerał zbudowany z magnezu, krzemu i tlenu. Stanowi niemal połowę całkowitej masy naszej planety. To głównie z niego zbudowany jest płaszcz Ziemi. Najprawdopodobniej tak jest, choć żadnemu uczonemu, mimo przypuszczeń, nie udało się jak dotąd pobrać próbek z płaszcza (czyż prochowiec nie jest ładniejszym określeniem na okrycie Ziemi?). Perowskity tworzą rodzinę minerałów, a zostały tak nazwane na cześć rosyjskiego mineraloga księcia Lwa Perowskiego. Może okażą się Świętym Graalem badaczy nadprzewodników - materiałów, które przewodzą prąd elektryczny bez oporu w zwykłej temperaturze. Dzięki nadprzewodnikom moglibyśmy żyć w świecie pociągów unoszących się nad ziemią i niewyobrażalnie szybkich komputerów. Obecnie nadprzewodniki działają w temperaturze około -135 st. C. Oprócz perowskitu płaszcz Ziemi zawiera magnetowustyt (postać tlenku magnezu znajdowana również w meteorytach) i małe ilości stiszowitu (to nazwa wysokociśnieniowej postaci tlenku krzemu zsyntetyzowanej przez moskiewskiego naukowca Lwa Stiszowa).
Bo gdzie znajduje się płaszcz Ziemi?
Otóż, gdzieś pomiędzy skorupą a jądrem. Przyjmuje się, że jest on ciałem stałym, choć niektórzy uczeni twierdzą, że to bardzo gęsta ciecz. Pytanie tylko, skąd o tym wiadomo, skoro nawet skały wyrzucane z wulkanów pochodzą z głębokości najwyżej 200 km, a płaszcz zaczyna się około 660 km pod powierzchnią Ziemi?
Dobre pytanie.
Gęstość i temperaturę wnętrza Ziemi ocenia się wysyłając w głąb planety wiązki fal sejsmicznych i rejestrując opór, którego doznają podczas swej wędrówki. Uzyskane informacje dopasowuje się później do tego, co wiemy o budowie minerałów, których próbkami dysponują naukowcy (pochodzą ze skorupy ziemskiej i meteorytów). Następnie sprawdzane jest ich "zachowywanie" pod wpływem wysokiej temperatury i pod dużym ciśnieniem. Jednak, jak to w niedoskonałej nauce - więcej w tym domysłów niż potwierdzonych faktów.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Nosorożec

Kto wie, z czego zrobiony jest róg nosorożca? Z włosów? Ktoś słyszał o tym kłamstwie?
Róg tego wielkiego zwierzęcia zbudowany jest z keratyny. Ta zaś jest białkiem obecnym w ludzkich włosach i paznokciach, zwierzęcych pazurach i kopytach, w ptasich piórach, w igłach jeżozwierzy, w skorupach pancerników i żółwi.
Nosorożce są jedynymi zwierzętami, których róg zbudowany jest wyłącznie z keratyny. Nie posiada on jądra kości, tak jak jest to w rogach bydła, baranów, antylop i żyraf. Czaszka martwego nosorożca nie nosi śladów jakiegokolwiek rogu, ponieważ u żywego zwierzęcia jest on przymocowany do stwardniałego zgrubienia skóry, nad kością nosową. Róg nosorożca - uszkodzony lub ucięty -  czasami się wykrusza, ale młode osobniki potrafią go całkowicie odbudować. Najciekawsze jest to, że tak naprawdę nie wiadomo do czego służy ów róg, ale wiadomo, że gdy straci go samica przestaje się opiekować swoim potomstwem we właściwy sposób.
Nosorożcom grozi wyginięcie, a powodem tego jest... ich róg. W różnych regionach świata jest pożądanym materiałem:
- Na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Jemenie wykorzystuje się go w medycynie i do wytwarzania rękojeści sztyletów. Od 1970 roku do Jemenu trafiło 67 050 kg rogu nosorożca. Średniej wielkości róg waży około 3 kg, ilość ta odpowiada 22 350 sztukom.
- Dużym nieporozumieniem jest przekonanie niektórych ludów, że rogi nosorożców to afrodyzjak, lecz to nieprawda - chińscy zielarze twierdzą wręcz, że on bardzie chłodzi niż rozgrzewa, i jako lek bardziej nadaje się na obniżanie wysokiego ciśnienia i gorączki.
Nosorożce obdarzone są doskonałym węchem i słuchem, lecz bardzo źle widzą. W zasadzie żyją samotnie i łączą się w pary tylko po to, żeby się rozmnażać. Kiedy zostaje zaskoczony, oddaje olbrzymie ilości moczu i stolca. Gdy atakuje, zachowuje się różnie, w zależności od gatunku i pochodzenia. Nosorożec azjatycki gryzie, afrykański - szarpie; czarny - choć ma krótkie nogi, ucieka osiągając prędkość 55 km/h.
Obecnie Ziemię zamieszkuje pięć gatunków nosorożca: czarny, biały, indyjski, jawajski i sumatrzański. Nosorożec jawajski zajmuje 4 miejsce na liście najbardziej zagrożonych zwierząt: po delfinie z Jangcy, świstaku z Vancouver i nietoperzu z Seszeli.
Białe nosorożce zaś nie są białe. Ich nazwa bierze się z przekręcenia afrykanerskiego słowa weit, oznaczającego "szeroki", na angielskie white (biały). Natomiast weit odnosi się bardziej do pyska zwierzęcia niż do obwodu jego talii, albowiem ten nie posiada warg, którymi - gdyby je miał - zręczniej posilałby się gałęziami drzew...

niedziela, 12 grudnia 2010

Jak odkryto teflon?

Nie przez przypadek, jak wieść gminna niesie będąc przekazywana z ust do ust, a która mówi, że odkryto go podczas realizacji  pewnego  programu kosmicznego.
Handlowa nazwa teflonu brzmi jednak cokolwiek tajemniczo. To PTFE, czyli politetrafluoroetylen, czyli innymi słowy fluoropolimer, odkryty przypadkowo w 1938 roku przez Roya Plunketta i obecny na rynku od 1946 roku.
Plunkett eksperymentował z CFC (chlorofluorowęglan - też ładnie brzmi), wykorzystywanym w chłodnictwie i spostrzegł, że przez noc próbka zamarzła i zmieniła się w białawe, woskowate ciało stałe o niezwykłych właściwościach. Było śliskie i nie wchodziło w reakcje z żadnymi związkami chemicznymi, nawet najbardziej żrącymi kwasami.
Firma DuPont, dla której pracował Plunkett, znalazła zastosowanie dla nowego tworzywa, najpierw w projekcie Manhattan (kryptonim programu budowy broni jądrowej realizowanym w latach 1942-1956), dopiero później przy produkcji przyborów kuchennych.
We wszystkich misjach Apollo stosowano teflon do izolacji kabli.
Inny mit związany z teflonem dotyczy kul nim powleczonych, a które dzięki niemu rzekomo z większą skutecznością przebijają opancerzenie. Tymczasem teflonowa powłoka zmniejsza zużycie wewnętrznej powierzchni lufy karabinu i nie ma wpływu na efektywność penetracji pancerza przez kulę.
Teflon ma najmniejszy współczynnik tarcia ze wszystkich znanych ciał stałych i właśnie dlatego sprawdza się tak dobrze w roli "nieprzypalacza" na powierzchni patelni.
Ktoś mógłby zadać pytanie: Skoro teflon jest taki śliski, to w jaki sposób udaje się nim powlec patelnię? Otóż wykorzystuje się do tego proces zwany piaskowaniem, dzięki któremu na powierzchni patelni powstaje mnóstwo drobniutkich zadrapań. Potem spryskuje się powierzchnię ciekłym teflonem, który jednocześnie wypełnia te zadrapania. Następnie patelnię poddaje się działaniu wysokiej temperatury - teflon wówczas twardnieje i przylega w mechaniczny sposób do powierzchni patelni. Na końcu nkłada się na nią szczeliwo i jeszcze raz wypala.
A później, to już my robimy wszystko, by coś w kuchni na teflonie przypalić...

piątek, 10 grudnia 2010

Najpowszechniejszy ptak

Zabawmy się w piratów! Ręka na czoło, całym spojrzeniem obejmujemy horyzont i... co widać?
Kury? Dużo kur?
Oczywiście, że to kura. Na świecie żyje około 52 miliardów kur, czyli na jednego człowieka przypada około 9 kurzęcych osobników.
75% z nich zostaną pożarte przez ludzi i lisy, jednak trzeba Wam wiedzieć, że przez niemal 3 tysiące lat hodowano je głównie dla jaj. (OK: "Dla jajek". "Dla jaj" zabrzmiało jak żart).
Wszystkie kury świata są potomkami pewnego gatunku bażanta (kur bankiwa), zamieszkującego Tajlandię. Obecnie najbliżej z nim spokrewniony jest kogut wystawiany do walk.
Hodowla kur i produkcja jaj na masową skalę rozpoczęła się około 1800 roku, zaś kurze mięso pojawiło się jako produkt uboczny rozwoju rynku jajek. Początkowo pod topór dostawały się kury zbyt stare, by mogły znosić jajka. Czyli kompletnie bezużyteczne. Wiadomo: stare - "na śmietnik".
W 1963 roku kurze mięso było wciąż luksusem. Dopiero w latach 70-tych XX wieku stało się ono dostępne dla większości rodzin.
Jednak w wyniku przyśpieszonych zabiegów hodowlanych i kuracji hormonalnych współczesna kura osiąga dojrzałość już w 40 dni, dwukrotnie szybciej niż hodowana w warunkach naturalnych.
Większość kurczaków przeznaczonych na ubój to samice. Natomiast samce hodowane na ubój są kastrowane i nazywa się je kapłonami. Współcześnie kastrację przeprowadza się chemicznie (prowadzi do zaniku jąder).
Ciekawym jest fakt, że mimo iż w Chinach żyje 3 miliardy kur, eksportuje się tu większość amerykańskich kurzych łap.
A przed rokiem 1500 na kontynencie amerykańskim w ogóle nie było kur. Zostały sprowadzone dopiero przez Hiszpanów.
Kury polskie wiadomo jak gdaczą: ko-ko-ko. Kury duńskie: "gok-gok"; niemieckie "gak-gak"; holenderskie: "tok-tok", natomiast fińskie i węgierskie: "kot-kot". Kura zaś francuska wyróżnia się z tłumu swym: "kotkotkodet".

czwartek, 25 listopada 2010

Najwyższa góra znajduje się...

Na Marsie.
Jest tam najwyższy szczyt spośród wszystkich znanych nam we wszechświecie, czyli i w Układzie Słonecznym, olbrzymi wulkan, nazwany Górą Olimp (Olympus Mons). Wznosi się na wysokość 22 kilometrów, a jego podstawa ma średnicę 624 kilometrów, czyli jest tak duży, że mógłby przykryć Arizonę lub całe Wyspy Brytyjskie.
Jego krater ma średnicę około 72 kilometrów i głębokość ponad 3 km, a zatem udałoby się umieścić w nim np. Londyn.
Można by się sprzeczać, czy ten wulkan jest górą. Szczyt jego jest płaski, a jego zbocza nie są strome. Ich nachylenie mieści się w granicach tylko 1-3 stopni, więc przy wejściu na jego szczyt nie odczulibyśmy żadnej zadyszki. Jednak określa się, że górę stanowi jej wysokość...

piątek, 19 listopada 2010

Największe COŚ, co połyka płetwal błękitny, to...

Grejpfrut.
Nic większego od grejpfruta nie przejdzie mu przez gardło, a co ciekawe, ma ono taki sam rozmiar, jak  średnica jego pępka (wielkość deserowego talerzyka). Dość osobliwe porównanie, ale nie znalazłam innego.
Płetwale w ogóle są dość osobliwe...
Bo czy to normalne, żeby przez osiem miesięcy w roku NIC nie jeść? One właśnie takie są. Potem podczas całego lata jedzą non stop. Zjadają trzy tony pożywienia dziennie. Ich dieta składa się z malutkich, różowych, krewetkopodobnych skorupiaków o nazwie kryl. I płetwale bardzo je lubią. Kryl stanowi w oceanach wielkie zbiorowiska, czasami o masie ponad 100 tysięcy ton, więc płetwal najprawdopodobniej czuje się pośród niego, jak w wypasionej restauracji.
Z powodu małej średnicy gardła, płetwal błękitny nie mógłby połknąć Jonasza ani jego potomków. Istnieje tylko jeden waleń, który mógłby połknąć człowieka w całości. Jest nim kaszalot. Jednak zjadliwość jego soków żołądkowych nie pozwoliłaby człowiekowi długo "gościć".

Poza małym gardłem, wszystko w płetwalu jest ogromne.
Ma 32 metry długości, co czyni go największą ze wszystkich istot, jakie kiedykolwiek żyły na Ziemi - jest trzy razy większy od największego dinozaura i waży tyle, co 2700 osób.
Jego język jest cięższy niż słoń (!).
Serce ma wielkość samochodu rodzinnego.
Żołądek może pomieścić toną pożywienia na raz.
Robi największy hałas ze wszystkich zwierząt - częstotliwość jego głosu wydającego dźwięk pt."hmmm" inne walenie rozpoznają z odległości ponad 16 tysięcy kilometrów.
Bagatelka...

piątek, 29 października 2010

Z którego piętra należy wyrzucać kota?

Z wyższego niż siódme.


Zacznę od wyjaśnienia, co to jest prędkość graniczna.
To punkt, w którym ciężar spadającego ciała wyrównuje opór powietrza, dzięki czemu ciało przestaje przyspieszać. Dla kotów wartością graniczną jest prędkość 100 km na godzinę - jeśli tylko się rozluźnią, odpowiednio rozstawią łapy, wówczas opadną na ziemię jak wiewiórka.
Dla ludzi prędkość graniczna szacowana jest na około 195 km na godzinę. Wartość ta osiągana jest podczas swobodnego spadania z wysokości ok. 550 metrów.
Wracając do kotów... Znane są przypadki kotów, które spadały z trzydziestego i wyższych pięter i nic im się nie stało. Jeden kot znany jest z tego, że przeżył upadek z czterdziestego szóstego piętra. A już największe wrażenie robi historia kota, którego celowo wyrzucono z samolotu Cessna na wysokości 244 metrów... I przeżył.
Koty spadające z niższych niż siódme piętro odniosą poważne obrażenia podczas upadku. Innymi słowy, im dłużej kot spada, tym większe ma szanse na to, że nic mu się nie stanie.
W historii ludzkości znane są również przypadki swobodnego spadania... ludzi. Najsławniejszym jest wypadek Vesny Vulović, która spadła z 10 600 metrów, kiedy na pokładzie jugosławiańskiego samolotu DC - 10, którym leciała doszło do zamachu terrorystycznego. Złamała obie nogi i doznała urazu kręgosłupa, ale przeżyła: dzięki temu, że główną siłę uderzenia przyjął jej fotel połączony z kabiną toaletową.
Drugim przypadkiem w dziejach ludzkości, w którym człowiekowi udało się przeżyć tzw. swobodne spadanie z bardzo dużej wysokości, to historia starszego sierżanta lotnictwa Nicholasa Alkemande, tylnego strzelca RAF-u. W 1944 roku wyskoczył on ze swojego płonącego Lancastera i spadał z 5 800 metrów. Jego upadek złagodziła najpierw sosna, a następnie zaspa śnieżna. Wyszedł z tego bez szwanku.
Siedział potem w śniegu i palił papierosa.

"Koty są po to, by nauczyć nas, że nie wszystko w naturze ma określoną funkcję."Garrison Keillor

piątek, 22 października 2010

Nie wzywaj aligatora, dopóki nie przekroczysz rzeki

Pokonać krokodyla, takiego do dwóch metrów jest... bardzo proste. Potrzebna jest do tego gumka recepturka i odrobina odwagi, która pozwala na wykonanie kilku zgrabnych czynności. Wykonanie ich byłoby dowodem na to, że jesteśmy w stanie przeciwnym do stanu skrajnego sparaliżowania odbierającego człowiekowi instynkt przeżycia.
Ale od początku.
Krokodylowe mięśnie szczęki podczas zamykania można porównać do siły, jaką przejawia spadająca z urwiska ciężarówka. Milutko... Natomiast mięśnie, które otwierają szczęki są tak słabe, że zamkniętą paszczę można utrzymać jedną ręką. Dlatego nałożywszy mu na pysk gumkę recepturkę zdążysz uciec, zanim otworzy paszczę. Tylko nie zapomnij włożyć gumki do bermudów.
Jeśli komuś się jeszcze wydaje, że krokodyle płaczą, niech porzuci ten mit ze średniowiecznych opowieści podróżniczych. Krokodyle mają co prawda kanały łzowe, ale kończą się one bezpośrednio w pysku, łzy więc nie są widoczne na zewnątrz. To, że ich oczy są wilgotne wynika z czynności przełykania dużego kawałka czegoś tam i fajnie jest, gdy akurat to nie my jesteśmy ich posiłkiem: gruczoły nawilżające oko znajdują się blisko gardła.
Ciekawostką jest - i to powinno uspokoić tych wszystkich, którzy obawiają się spotkać aligatora w kanałach ściekowych, a potem u wrót swoich sedesów - że krokodyle nie przetrwają bez słonecznego promieniowania, albowiem ma ono pomóc im przetworzyć wapń: niezbędny im do życia bardziej niż nasze udo i stopa.
Z innych ciekawostek wynika, że soki trawienne krokodyli zawierają tak dużo kwasu solnego, że mogą rozpuścić żelazo i stal.
Krzepiące.

piątek, 15 października 2010

Iskające małpy

Małpa w odróżnieniu od człowieka może bez trudu drapać się po plecach, jak i dowolnej części ciała, choć to drugie nie dziwi, bo my też to potrafimy. Dlaczego więc takie szympansy czy gibbony przeszukują nawzajem swoją sierść? Czego dowodzą takie zachowania? Naukowcy twierdzą, że robią to z powodów czysto towarzyskich. Ta wzajemna pielęgnacja jest jednym z nielicznych wspólnych przedsięwzięć i jedynym dowodem na to, że są one zdolne do jakiejkolwiek współpracy. I na tym ich współdziałanie się kończy. Potem zaczyna się prawdziwe życie, czyli brak altruizmu i współczucia.
Pozostając na swobodzie naczelne iskają się często, ale trwa to krótko. Zazwyczaj próbują pozbyć się pasożytniczych owadów, choć mogą cierpieć również na jakieś schorzenia skóry. Wydzielając przez pory skóry sól próbują również pozbyć się słonych płatków ze swojej sierści.


piątek, 10 września 2010

Rozprawka o krochmalu

Wiadomo, że to żadne odkrywanie Ameryki, kiedy powiem, że krochmal, to dość śliska substancja - kleisty roztwór i swoisty wypełniacz, który ma przydać wiotkiej odzieży sztywności, połysku i blasku. Wszystkie koszule z kołnierzykiem, które trafiają do nas ze sklepowych półek są usztywnione krochmalem. Ma on jednak zasadniczą wadę, mianowicie taką, że przy każdym praniu krochmal wypłukuje się z materiału.
Czym on jest?
Wiadomo, że mąką ziemniaczaną, powiedzą nasze mamy i babcie.
Otóż, niekoniecznie. To płyn powstały ze zmieszania skrobi roślinnej (najczęściej ziemniaczanej, ale również i pszenicznej, ryżowej lub rzadziej, kukurydzianej) z wodą. Obecnie dodaje się do niego także żywice i środki chemiczne. Krochmal jest dosłownie wchłaniany przez tkaninę powodując, że tkanina zwiększa swoją odporność na zabrudzenia, ułatwia usuwanie brudu przy kolejnym praniu i pomaga w dokładnym prasowaniu. Tkaniny syntetyczne nie chłoną krochmalu tak dobrze, jak odzież/tkaniny z czystej bawełny, dlatego dodaje się do niego dodatkowe środki chemiczne, takie jak polioctan winylu, siarczany alkoholi tłuszczowych, silikony oraz karboksymetylocelulozę.
Nie trzeba nikomu mówić, jak się śpi w takiej pachnącej, świeżej i wykrochmalonej pościeli!
A kiedy mówię - śpi, mam na myśli sen, a nie na przykład... szukanie pod kołdrą kota.:)

wtorek, 20 lipca 2010

Jak pachnie Księżyc?

Wszystko wskazuje na to, że jak proch strzelniczy.
Po Księżycu spacerowało już kilkunastu śmiałków. Ubrani w hermetyczne skafandry astronauci nie wąchali raczej Księżyca, ale pył księżycowy przylgnął do ich ubrań i gdy wracali z powierzchni Srebrnego Globu wnosili do kabiny spore ilości pyłu.
W swoich raportach zapisywali, że pył księżycowy przypomina w dotyku śnieg, pachnie jak proch i ... jest dość smaczny.
Tworzy go dwutlenek krzemu powstały podczas uderzeń meteorytów w powierzchnię Księżyca. Występują w nim również takie składniki, jak żelazo, wapń i magnez.
NASA zatrudnia niewielki zespół zajmujący się obwąchiwaniem każdego kawałeczka wyposażenia, które bierze udział w lotach kosmicznych.
Fajny etat...
W XVI wieku przyjęto za pewnik pewną bzdurę, jakoby Księżyc zrobiony był z żółtego sera. John Heywood  napisał w książce "Proverbs": "Księżyc zrobiony jest z zielonego sera". W tym kontekście słowo "zielony" oznacza raczej "młody", "niedojrzały" niż wskazuje na konkretną zieloną barwę, gdyż młody ser często obsypany jest cętkami, tak jak właśnie powierzchnia Srebrnego Globu.

niedziela, 4 lipca 2010

Mała rzecz o żabach

Ludzie, którzy podziwiają wielkie, piękne (? - rzecz gustu) żabie oczy, których rozmiary mogą wpędzić człowieka w potężne kompleksy powinni wiedzieć, że niewidoczna część żabiej gałki ocznej wystaje częściowo do jamy gębowej.
Okazuje się, że żaby nie mogą nic przełknąć, jeżeli nie użyją oczu do przepchnięcia jedzenia w dół żołądka. Ludzie do tego zadania potrzebują jedynie języka, a żaby posługują się oczami. Jeżeli obniżą położenie gałek ocznych mogą przepchnąć jedzenie w jamie gębowej. Ten sam mechanizm wykorzystują podczas oddychania, ponieważ nie mają przepony.
Żaby żywią się ślimakami, dżdżownicami, pająkami, owadami i ich larwami i innymi drobnymi zwierzętami.

W zasadzie gdybym jadła to, co jedzą żaby, też zamykałabym oczy podczas przełykania…

sobota, 19 czerwca 2010

Czym uczniowie, nauczyciele, studenci... piszą na tablicy, tudzież chodnikach?

Gipsem.
Szkolna kreda jest tylko umownie nazwana kredą. Kreda to węglan wapnia, tak jak koral, wapień, marmur, szkielety ludzi i ryb, soczewki oczne, kamień w czajniku oraz tabletki na niestrawność (np. Alka - Seltzer).
Gips to siarczan wapnia. Różnica może wydawać się niewielka, bo choć oba minerały wyglądają bardzo podobnie, w rzeczywistości dość znacznie się od siebie różnią - nawet nie są zbudowane z tych samych pierwiastków chemicznych.
Wiele jest substancji o zupełnie różnym wyglądzie, jednak zbudowanych dokładnie z tych samych pierwiastków chemicznych. Na przykład: wodór, węgiel i tlen. Łączone w różnych proporcjach tworzą przeróżne substancje, jak testosteron, wanilia, aspiryna, cholesterol, glukoza, ocet, czy alkohol.

Gips, który jest uwodnionym siarczanem wapnia, należy do najbardziej dostępnych minerałów na świecie. Wydobywa się go od co najmniej 4 tysięcy lat.
Gips modelarski w języku angielskim nosi nazwę plaster of Paris. Wzięła się ona stąd, że w gliniastej ziemi Paryża (zwłaszcza na Montmartrze) i okolic znajdują się duże złoża gipsu.
Gips występuje również w postaci naturalnej jako alabaster - śnieżnobiały, prześwitujący materiał, z którego wykonywano posągi, popiersia i wazy. Alabaster można barwić, a gdy się go podda odpowiedniej obróbce termicznej, przypomina marmur. Sproszkowany alabaster dodany do balsamu był dawniej lekiem na chore nogi. Dość powszechnym był proceder obłamywania kawałków kościelnych rzeźb, by sporządzić z nich maść na dolegliwości bólowe.

O ironio, której pod dostatkiem w świecie, słowo gips pochodzi od greckiego gypsos, co znaczy KREDA.

wtorek, 8 czerwca 2010

Toperz NIE! (Krótka rzecz o nietoperzach)


Nietoperze są nieco ekscentryczne. Trochę takie jak dr House.:)
To jedyne ssaki, które potrafią latać. Nocą fruwając, zjadają rozmaite owady (Jak zapewnia M.Tuttle, jeden nietoperz owadożerny „potrafi w ciągu godziny schwytać do 600 komarów, a w ciągu nocy zjeść 3000 owadów”. Ustalono, że pewna kolonia nietoperzy w Arizonie „co noc pożera mniej więcej 160 000 kilogramów owadów, co w przybliżeniu odpowiada wadze 34 słoni!”), a podczas dnia zwisają głową w dół, co jest jednoznaczne z ich przejściem w wymiar delta. To nietypowa jak dla ssaków budowa mięśni pozwala nietoperzom spać w tak przedziwnej pozycji. Gdy nietoperz znajdzie odpowiednią "grzędę", na której mógłby się podwiesić, rozwiera pazury i chwyta ją szponami; zamiast napinać mięśnie, rozluźnia je. Szpony zamykają się pod wpływem ciężaru tułowia. Jest więc to dla nietoperza tak naturalny stan, jak dla człowieka siedzenie w regulowanym fotelu. Natomiast, by sfrunąć ze swojej grzędy, muszą napinać swoje mięśnie i jest to dla niego spory wysiłek.
Ta łatwość zachowania wiszącej pozycji pozwala nietoperzom korzystać z kontrolowanego obniżenia temperatury ciała, zwanej u stałocieplnych zwierząt torporem. W tym stanie, w który nietoperze potrafią się wprowadzić na zawołanie, obniża się temperatura ciała i ciśnienie krwi, a one zastygają w całkowitym bezruchu. Również, gdy jest bardzo zimno, nietoperze potrafią wejść w stan pełnej hibernacji, przez cały czas zwisając głową w dół.
W spaniu głową w dół pomagają nietoperzom również inne anatomiczne osobliwości. Szyja nietoperza jest niezwykle giętka, jeśli więc musi się on obejrzeć za siebie, to bez trudu może wygiąć szyję tak, że wisząc brzuchem do ściany może na nas - ciekawskich przybyłych oglądać te dziwne stworzenia - spojrzeć. Tylne nogi ma ustawione tak, że kolana są zwrócone ku tyłowi, co ułatwia mu wiszenie.
Jak załatwiają się nietoperze, jak samice rodzą swoje małe? 
Nie głową w dół. Tu muszą wykrzesać z siebie trochę wysiłku i wspierając się na kciukach znajdujących się na ich skrzydłach zmieniają pozycję na właściwą innym ssakom.

Dlaczego nietoperze śpią głową w dół?
1. Bo mają wątłe nogi o lekkich i cienkich kościach, a to pozwala im szybko latać, natomiast nie pozwala im utrzymywać na nich swojego ciężaru, nie pozwala im stać i chodzić.
2. Zwisanie głową w dół ułatwia im wzbijanie się do lotu. Nietoperze w powietrzu są sprawnymi maszynami latającymi, ich skrzydła nie są wystarczająco silne, by mogły startować z ziemi jak ptaki. Zaatakowane znienacka przez drapieżnika, dzięki wiszącej pozycji potrafią szybko uciec, nawet gdy są pogrążone w torporze - po prostu spadają ze swojej grzędy. Sposób, w jaki te ssaki zrywają się do lotu, przypomina zrywanie się zwierząt niezdolnych do latania, ale nie mają sobie równych, gdy są już w locie.
3. Nietypowy zwis powstrzymuje drapieżniki, ponieważ tak mało pociągające miejsca, w jakich skrywają się nietoperze są albo nieosiągalne dla nich albo trudno dostępne - są to jaskinie, sufity poddaszy oraz stodół.
Do drapieżników atakujących nietoperze zalicza się sowy, jastrzębie, węże, szopy pracze oraz... ludzi.

*Oglądając z moją córką książeczki z ilustracjami zwierząt - gdy miała jakieś dwa lata i świat złożony ze swoich nieskomplikowanych słów - na widok nietoperza wykrzykiwała: "Mama!, toperz nie!!!"

poniedziałek, 24 maja 2010

Czas na biegunach Ziemi

Jak wskazuje się czas na biegunach Ziemi, skoro zbiegają się tam wszystkie strefy czasowe?

Na dwóch biegunach faktycznie zbiegają się wszystkie strefy czasowe i można się zastanawiać jak coraz bardziej nieliczni mieszkańcy najzimniejszych okolic, radzą sobie z tym problemem. Do niedawna obowiązywał tzw. czas uniwersalny (GMT) - uczeni arbitralnie wybierali za strefę czasową na biegunie północnym tę, w której znajduje się Londyn. Teraz jednak nie ma czasu uniwersalnego. Teraz nosi on nazwę skoordynowanego czasu uniwersalnego (UTC). Często stosuje się go jako wzorzec czasu na biegunie północnym, czasem pełni on tę funkcję na biegunie południowym. Do spraw związanych ze strefami czasowymi na biegunach uczeni podchodzą dość beztrosko. Stosują taką strefę czasową, jak chcą, dogodną dla nich samych.
Na przykład większość lotów na Antarktykę odbywa się z Nowej Zelandii, więc najbardziej popularnym czasem na biegunie południowym jest czas nowozelandzki. Amerykańska stacja Palmer, ulokowana na Półwyspie Antarktycznym ustala swój czas według częstego miejsca wyokrętowania - Puenta Arenas w Chile - ktróra przypadkiem należy do strefy czasu urzędowego amerykańskiego. Rosyjska stacja Wostok ma czas skoordynowany z moskiewskim.
Czyli, jeśli wasze dziecko zapyta, o której godzinie Św. Mikołaj wyjeżdża z bieguna północnego, by zdążyć podrzucić wszystkie prezenty dzieciom na całym świecie, można mu śmiało odpowiedzieć, że mieszkając na biegunie Św. Mikołaj na pewno sobie poradzi, bo wszędzie ma tak samo blisko. Musi jedynie nastroić się za każdym razem na inny czas. Wtedy na pewno zdąży, a jak nie zdąży, to całe zamieszanie ze strefami czasowymi nie będzie dla niego żadnym usprawiedliwieniem.

wtorek, 11 maja 2010

Dlaczego inni ludzie słyszą nasz głos inaczej niż my?

Czy istnieje medyczne wyjaśnienie tego zjawiska? Że odmawiamy akceptacji brzmienia własnego głosu słysząc go nagranego na taśmie?
Można, a nawet trzeba to wyjaśnić.
Dźwięki tworzą się w krtani, skąd dobywają się drgania. Część drgań przewodzi powietrze - i to właśnie słyszą nasi znajomi, przyjaciele, przyjaciele naszych przyjaciół i dyktafon - gdy mówimy. Druga część drgań jest kierowana przez płyny i lite części głowy. Nasze ucho wewnętrzne i środkowe są częścią jam wydrążonych w kości - najtwardszej kości czaszki. Ucho wewnętrzne zawiera płyn, a ucho środkowe - powietrze, które wzajemnie na siebie napierają. Krtań jest również otoczona miękką tkanką przenikniętą płynem.
Dźwięk w powietrzu przenosi się inaczej niż w ciałach stałych czy w płynach i właśnie ta różnica tłumaczy wszystkie różnice toniczne, jakie słyszymy w nagraniu własnego głosu.
Poza tym, gdy mówimy, nie słyszymy swojego  głosu wyłącznie uszami z zewnątrz, tak jak słyszymy innych, ale również dzięki słuchowi wewnętrznemu, tzw. przewodzeniu kostnemu.
Bo kto słyszy prawdziwy dźwięk podczas solowej gry na gitarze? Publiczność słuchająca wzmocnionego, acz zniekształconego brzmienia? Gitarzysta, słyszący kombinację zniekształcenia i dźwięku przed jego zniekształceniem? Czy też najprawdziwszy dźwięk zarejestrowałby magnetofon umieszczony wewnątrz samej gitary?
To dyskusyjna kwestia.
Ale ta sama zasada odnosi się do głosu ludzkiego. Nie możemy jednoznacznie powiedzieć, że to magnetofon albo że to mówca słyszy "właściwy" głos; możemy jedynie stwierdzić, że te głosy rzeczywiście się różnią.
W mózgu mamy zakodowane wspomnienia naszego głosu i to wspomnienie jest bogatsze niż sam głos, który słyszymy podczas odtwarzania go z taśmy.
Faktem jest, że słuchanie nagrania własnego głosu przypomina słuchanie ulubionej symfonii w kiepskim radiu tranzystorowym - dźwięk coś-jakby nam przypominał, ale zdaje się że tylko słabą, a nawet marną imitację autentyku.

poniedziałek, 3 maja 2010

Czy rozgwiazdy mają twarze?

Rozgwiazdy należą do szkarłupni, czyli do tego samego rodzaju bezkręgowców, co strzykwy i jeżowce. Wyobraźnia nam podpowiada, że są to nieruchome bryły leżące na dnie oceanu, podczas gdy w rzeczywistości są one żarłocznymi drapieżnikami i zazwyczaj nie leżą nieruchomo, jak kamienie, a krążą w poszukiwaniu pożywienia.

Jeśli chodzi o ich twarz... Cóż, trudno ją posiadać, jeśli nie posiada się głowy... Rozgwiazdy są promieniście symetryczne, mają część wierzchnią i spodnią, ale nie mają przodu ani tyłu. Z pełną swobodą poruszają się w każdym kierunku i nie należy się temu specjalnie dziwić: każdy, kto miałby co najmniej pięć ramion, nie wiedziałby, który to kierunek naprzód, a który wstecz.
Trudno doszukać się u rozgwiazdy organów czuciowych, ale wbrew pozorom ma ona więcej umiejętności cechujących zwierzęta obdarzone głowami. To, czego im brak to zmysł słuchu. Nie mają też oczu, choć to im nie wadzi, ponieważ na każdym swoim ramieniu mają receptory, które wyczuwają światło i ruch. Rozgwiazdy często unoszą ramię, żeby odsłonić te światłoczułe narządy umożliwiające dostrzeżenie światła lub ruchu w wodzie.
Nie mają również nosów, ale mają silnie rozwinięty zmysł węchu, umożliwiający im dotarcie do pożywienia. Na swój wzrok nie mają co liczyć w tym względzie.
Reasumując: bez oczu, bez nosa, bez uszu, bez głowy - oto prawdziwa rozgwiazda. Radością więc będzie oznajmić czytelnikom, że rozgwiazda posiada otwór gębowy, zwykle umieszczony na środku spodniej części. Ulubionym ich pokarmem są  małże, zwłaszcza ostrygi i omułki, zajadają się również koralami i rybami.
Jeśli interesuje kogoś technika otwierania ostryg przez szkarłupnie, skoro człowiek musi posłużyć się odpowiednią techniką i narzędziami, już objaśniam: obejmuje ona ostrygę ramionami i używa do otwarcia muszli swoich rurkowatych stóp. Gdy w muszli pojawi się choćby najmniejsza szczelina, rozgwiazda wynicowuje swój galaretowaty żołądek przez otwór gębowy i... wsuwa go do muszli ostrygi. W ten sposób soki żołądka dostają się przez szczelinę w muszli i trawią zdobycz.
Całkowite strawienie ostrygi może zająć rozgwieździe całą dobę i przez cały ten czas jej żołądek pozostaje "poza ciałem". Dopiero, gdy pokarm zostanie w całości strawiony, żołądek wraca na swoje miejsce.
Coś mi się wydaje, że nie zabieralibyśmy pupila-rozgwiazdy ze sobą do restauracji...
Większość z nich lubi przebywać w ciemnościach, ponieważ w taki sposób uciekają przed drapieżnikami, chroniąc się pod skałami.
Posiadają one na spodzie każdego ramienia rowek, który zawiera setki maleńkich rurkowatych stóp, tzw. nóżek ambulakralnych. Umożliwiają one rozgwiazdom poruszanie się, a przyssawki, w które są zaopatrzone pomagają im chwytać się podłoża i odpychać się od niego.

sobota, 24 kwietnia 2010

Ucieczka przed piorunem

Wyobraźmy sobie chwilę, kiedy przechadzamy się w jakimś urokliwym miejscu, gdy nagle rozpętuje się nad nami piekielna burza. Akurat - na nasze nieszczęście - nie mamy dokąd uciec ani gdzie się schronić. Szperamy w pamięci i jedyne, co udaje nam się z niej wygrzebać, to jakaś nikła informacja o tym, że należy się położyć płasko, by uniknąć bliskiego i niekoniecznie miłego spotkania z piorunem.
Ale... Jest to znakomita rada tylko z punktu widzenia zdroworozsądkowej fizyki.
Jeśli ktoś chciałby się jej sztywno trzymać, mógłby tę sztywność zachować już na wieki.
 Jak wiadomo, pole elektryczne powstałe podczas burzy ma skłonności do skupiania się wokół ostro zakończonych obiektów, co zwiększa zagrożenie dla tych, którzy chcieliby na przykład w tym czasie czyścić kominy. Jeśli położymy się płasko na ziemi, pole elektryczne rozproszy się na całą powierzchnię ciała, co owszem zmniejszy, ale nie zlikwiduje zagrożenia uderzeniem pioruna, a ten może okazać się śmiercionośną bestią.
Co więc najlepiej zrobić?
Najlepszym wyjściem jest szybki bieg w pozycji przygarbionej w kierunku jakiegoś schronienia (najlepiej samochodu), a po drodze unikanie drzew, o ile to możliwe. Jeśli twoja głowa zaczyna cię szczypać, a włos na głowie zdaje się jeżyć, znaczy, że wkrótce możesz dołączyć do elitarnej grupy porażonych piorunem. Zatrzymaj się wówczas i oprzyj dłonie na kolanach: prąd przepłynie przez twoje ręce i nogi do ziemi, omijając serce. Może będziesz mieć szczęście i unikniesz znalezienia się w 10 - % grupie osób, które nie zdołały przeżyć spotkania z jasnym gromem z nieba...

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Jakie zwierzę chowa głowę w piasek?

Źle.

 Nikt nigdy nie widział strusia chowającego głowę w piasek. Gdyby to zrobił, niechybnie groziłoby mu uduszenie. Bo kiedy strusiowi grozi niebezpieczeństwo, robi to, co większość: bierze nogi za pas i ucieka. Ten mit o strusiach z zakopaną w piasek głową mógł się narodzić z powodu ich zwyczaju układania się w gnieździe - a tym gniazdem jest płytki dół w ziemi - z płasko wyciągniętą szyją i wypatrywania na horyzoncie kłopotów.
Jakie to zapobiegliwe!
Jeśli drapieżnik zbliży się na niepokojącą odległość, struś podnosi się i daje nogę. A że osiąga, jak na biegającego ptaka zawrotną prędkość (65 km/h) i może tak biec około 30 minut bez przerwy, zdaje się osiągać pożądane wyniki podczas ucieczki.
Struś jest największym ptakiem na świecie. Samiec może mieć nawet 2,7 m wzrostu - ciekawe, czy osoby cierpiący na gigantyzm nie popadłyby przy takim strusiu w kompleksy - ale ich mózgi są wielkości włoskiego orzecha, mniejsze od własnych gałek ocznych.
Linneusz zaklasyfikował strusia jako Struthio camelus, czyli "wróbel wielbłąd", prawdopodobnie dlatego, że żyją one na pustyni i mają długie szyje, podobne do wielbłądzich.
Mit o chowającym głowę strusiu zapisał po raz pierwszy rzymski historyk Pliniusz Starszy, który również uważał, ze strusie opiekują się swoimi jajami - doprawdy osobliwie - intensywnie się w nie wpatrując...
Nie wspomniał natomiast o ich skłonnościach do połykania przedziwnych przedmiotów. Kamienie to całkiem normalne dopychacze: wspomagają strusiowe trawienie.
Ale nieloty te nie przejdą obojętnie również obok żelaza, miedzi, cegły, czy szkła. Pewien struś z londyńskiego zoo zjadł metrową linę, szpulę filmu, budzik, wentyl rowerowy, długopis, grzebień, trzy rękawiczki, chustkę, fragmenty złotego naszyjnika, zegar i kilka monet. Czyżby strusiowi rozpruwano za każdym razem brzuch, gdy stawał się głównym podejrzanym?
* Strusie z Namibii znane są z tego, ze zjadają diamenty. I pomyśleć, że kupując za nieduże pieniądze takiego ptaka można się nieoczekiwanie nieźle wzbogacić...

czwartek, 15 kwietnia 2010

Prawie cała prawda o Szwajcarach

Szwajcarzy jedzą rolady szwajcarskie?
Jedzą psy?
Wynaleźli zegar z kukułką?
Nie mają wojska?
Te pytania wskazują na to, że od wieków ulegamy stereotypom. I choć generalnie nie jest to w porządku, to na pewno jest coś na rzeczy, coś, co jak plotka, zawsze niesie ze sobą część prawdy.
Otóż, rolady szwajcarskie nie są szwajcarskie. Tak nazwane są tylko w Anglii, a dlaczego? Tego też nikt nie wie. W Szwajcarii na te same rolady mówi się gateau roule.
Następnie mamy zegar z kukułką. Wynaleźli go Niemcy w XVIII wieku.
Jeśli chodzi o wojsko, to choć naród szwajcarski szczyci się swoją neutralnością, wcale nie jest pacyfistyczny. To nie jest synonim. Każdy Szwajcar płci męskiej w wieku od 20 do 40 lat służy w armii narodowej i ma w domu karabin. Szwajcaria dysponuje 500 tys. armią. Podczas II wojny światowej szwajcarskie lotnictwo jednakowo zestrzeliwało samoloty niemieckie, jak i alianckie.
Natomiast co do psów, to rzecz ma się następująco: Szwajcarzy są jedynymi Europejczykami, którzy jedzą mięso psów. W dalekich alpejskich wioskach nie tylko świstaki zawijają w sreberka, a z krów najpyszniejsze czekoladki powstają. Jeszcze gospodarze przerabiają na kiełbasy niezliczone ilości psów. I żeby było sprawiedliwie w przyrodzie i po równo, ten sam los spotyka koty. Jak sami Szwajcarzy tłumaczą ten fakt?
Otóż twierdzą, że są racjonalni. Przetwarzanie ukochanych zwierząt domowych, to pożytek dla człowieka, ich przyjaciela. I tak, zjadłszy najsmaczniejszą część psa (goleń? udziec? tułów?) z jego reszty robi się smalec i używa go jako lek na kaszel.
I co na to obrońcy praw zwierząt?
Co zatem naprawdę dobrego wnieśli w życie (również innych narodów) Szwajcarzy?
Wymyślili sztuczny jedwab, celofan, rzepy, mleko czekoladowe i - nomen omen - szwajcarski scyzoryk.

Co do dań z przyjaciół... Pominę to wymownym milczeniem.

sobota, 10 kwietnia 2010

Salwa honorowa

Dlaczego salwę honorową oddaje się z 21 dział?
Pierwotnie chodziło o to, by zapewnić członków rodziny królewskiej lub naród, że są bezpieczni. Zanim w archiwach historycznych pojawiły się informacje o oficjalnych salwach honorowych, w wielu kulturach podczas świątecznych uroczystości strzelano na oślep z armat.
Salwy honorowe oddawane są co najmniej od XVI wieku, ale liczba armat, z których strzelano rosła stopniowo i nierównomiernie w różnych krajach. Jako pierwsi, ten zwyczaj skodyfikowali Anglicy. Najwcześniejszy przepis prawny z XVII wieku nakazywał, by urodziny i koronacje członków rodziny królewskiej były uroczyście upamiętniane "przez flotę, eskadry i każdy okręt wojenny wystrzałem z określonej liczby ciężkich dział", ale pozwalał jednocześnie, by o liczbie użytych dział decydował pierwszy oficer.
W latach 30 - tych XVIII wieku zmodyfikowano przepis: o liczbie użytych dział nadal decydował pierwszy oficer, ale nie miała ona przekraczać 21 dla każdego okrętu. Pomysł, by salw było 21, ma niewątpliwie królewską genezę. W brytyjskim wojsku zawsze oddawano nieparzystą liczbę salw - niżsi rangą oficerowie otrzymywali salut z np. pięciu armat, a każdy kolejny stopień oficerski zwiększał ich liczbę o dwie. W 1802 roku za jedyny właściwy salut armatni dla członka rodziny królewskiej uznano salwę honorową z 21 dział.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Mętna woda z kranu

"Zmętnienie" wody, którą akurat nalewamy z kranu, to nic innego, jak uwalniające się pęcherzyki powietrza. Wiele z nich powstaje, gdy woda trafia do metalowego aeratora tuż przed wypłynięciem z kranu. Jeszcze więcej pęcherzyków powstaje, gdy wlewamy świeżą wodę do pojemnika, w którym już jest woda. Świeżo nalana woda powoduje zawirowania, burząc wodę w pojemniku: mieszanie się jednej z drugą powoduje uwięzienie kolejnych pęcherzyków powietrza.
Zmętnienie szybko znika, ponieważ lżejsze od wody pęcherzyki wypływają na powierzchnię i pękają, a pozostałe rozpuszczają się w wodzie, zanim dotrą na górę.
Uwięzione pęcherzyki powietrza szybciej rozpuszczają się w zimnej wodzie, tak więc zmętnienie gorącej wody utrzymuje się dłużej i jest bardziej wyraźne.
Zimna woda zazwyczaj rozpuszcza więcej gazów, lepiej też smakuje niż ciepła. Dlatego też, większość przepisów kulinarnych oraz instrukcji obsługi ekspresów do kawy zaleca stosowanie zimnej wody do przygotowywania potraw i napojów.
Natomiast zdarzyć się może, że podczas nalewania wody z kranu poza zmętnieniem wody zobaczymy na jej powierzchni lekką pianę. To najprawdopodobniej oznacza, że mieszkamy w rejonie, którego obsługują zakłady uzdatniania wody nie wyposażone w najlepsze filtry i posługujące się przestarzałymi technologiami oczyszczania.
Efektem zastosowania nowych rozwiązań jest niemal zerowa mętność i krystalicznie przejrzysta barwa dostarczanej wody oraz bardzo dobre oczyszczenie ze szkodliwych dla zdrowia substancji organicznych, w tym detergentów, które jak niełatwo się domyślić są głównym sprawcami tworzącej się piany... w rzekomo czystej wodzie.
*W USA picie wody z kranu jest tak naturalne jak oddychanie. Do każdego posiłku na stół wędrują 2 pitchery (dzbany) - w jednym jest woda - oczywiście z kranu - z lodem, a w drogim jest sok z lodem. Zamówiona w restauracji woda będzie również pochodziła z kranu. Butelkowana jest zdecydowanie droższa i zamawiają ją głównie nieświadomi "wodnych obyczajów" obcokrajowcy, zwłaszcza Europejczycy.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Czego nie zabije wojna nuklearna?



Tkwimy w przekonaniu o niezniszczalności karaluchów. Nienawidzimy ich i traktujemy z najwyższym obrzydzeniem. Sam fakt, że po odcięciu głowy żyją jeszcze tydzień wprawia nas w najwyższe zdumienie i lęk. Ale to nie karaluchy przetrwają wojnę nuklearną.
Naukowcy udowodnili, że karaluchy bardzo szybko poddałyby się śmiercionośnemu promieniowaniu. Człowiek umrze, gdy otrzyma dawkę promieniowania na około 1000 radów, karaluch - by go unicestwić - potrzebuje 20 tysięcy radów, muszka owocowa 64 tysięcy, a osa - 180 tysięcy radów.
Jednak berło wytrzymałości na promieniowanie dzierży bakteria Deinococcus radiodurans, która przeżyje uderzenie 1,5 mln radów. Jak widać, bakteria ta nazywana jest nie bez powodów Conanem Bakterią, jest różowa i ma zapach zgniłej kapusty. Odkryto ją w różnych miejscach: w puszce napromieniowanego mięsa, w odchodach słonia i lamy, napromieniowanym mięsie ryby i kaczki, w granicie z Antarktydy. Dzięki takiej odporności na promieniowanie, posiada również niezwykłą odporność na działanie wysokich temperatur i trucizn, pozostając w nienaruszonym DNA. Nic dziwnego, że naukowcy z NASA uwierzyli, że odnalezienie życia na Marsie jest możliwe.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Jak trzylatkowi


Ludzie potrzebują podciągania swojego poziomu, prawda?
Ja nie jestem tu żadnym wyjątkiem.
Dlatego bardzo chciałabym zrozumieć takie oto zdanie:
"To przykład błędnego rozumowania, zwanego błędem formalnym, gdzie wniosek nie wynika z przesłanek, nawet jeśli te są prawdziwe".
Jeśli ktoś potrafi mi go wyjaśnić za pomocą przykładu, metafory, scenki rodzajowej będę zobowiązana, wdzięczna i w ogóle...
Najlepiej jak trzylatkowi.

piątek, 2 kwietnia 2010

Liczba Bestii

Symbolem budzącego postrach Antychrysta wg Apokalipsy Św. Jana, ostatniej i najdziwniejszej księgi Pisma Świętego, była liczba 666: "Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego sześćset sześćdziesiąt sześć".
Ale jest to błędna liczba.
W 2005 roku, na podstawie nowego tłumaczenia tekstu Księgi Apokalipsy, dowiedzieliśmy się, że pechową liczbą jest liczba 616.. Papirus sprzed 1700 lat odnaleziono na wysypiskach śmieci w Egipcie. Odczytał go zespół z Uniwersytetu w Birmingham, prowadzący badania paleograficzne pod kierownictwem prof. Davida Parkera. Nie jest to dobra wiadomość dla tych, którzy chcąc ominąć feralną liczbę 666, wydali fortunę.

W 2003 roku w USA, autostrada nr 666, znana jako "autostrada Bestii" - została przemianowana na autostradę 491. A Moskwianom musi być jeszcze mniej do śmiechu. W 1999 roku wybrany został nowy numer dla przeklętej trasy autobusowej (666) i został nim nowy numer 616. Apokalipsa była pierwszą z ksiąg Nowego Testamentu, która została zapisana. Mnóstwo w niej liczbowych zakamarków idealnych dla miłośników zagadek i symboli. Każdej z 22 liter hebrajskiego alfabetu odpowiada liczba, dlatego każda liczba może być odczytywana także jako słowo.
Ciekawostką jest też fakt, że przyjaciel Karola Marksa, Fryderyk Engels, poddał Biblię analizie i przedstawił ją w swojej książce "O religii". Już jego zdaniem liczba Bestii wynosiła 616, nie 666. Zarówno Parker, jak i Engels zgadzają się w jednym: Księga Apokalipsy jest politycznym traktatem antyrzymskim, zaszyfrowanym numerologicznie, by ukryć prawdziwe przesłanie. Liczba Bestii odnosi się do Kaliguli lub Nerona, znienawidzonych ciemiężców pierwszych chrześcijan. Istnienie straszydła należy zaś poddać dużym wątpliwościom.

I UWAGA!
1. Strach przed liczbą 666 to Hexakosioihexekontahexaphobia.
2. Strach przed liczbą 616 to Hexakosioidekahaxaphobia.
3. Po dodaniu wszystkich liczb w ruletce otrzymamy liczbę 666.

Fascynujące?

czwartek, 1 kwietnia 2010

Od strun skrzypiec do Brahmsa

Panowało niegdyś przekonanie, że struny do skrzypiec robi się z kocich jelit. I byli tacy, którzy w to wierzyli...
Ale to oczywiście wielkie mydlenie oczu, który stworzyli włoscy lutnicy, żeby zabezpieczyć swój wynalazek. Odkryli bowiem, że dobre struny można wytwarzać z owczych jelit. Opowiadając wszystkim dookoła, że ich struny wykonane są z kocich jelit, chronili patent na swoje genialne odkrycie. Dodatkowym atutem dla tej zmyślonej historii był fakt, że w tamtych czasach wierzono, że zabicie kota przynosi strasznego pecha.
Do 1750 roku wszystkie skrzypce miały więc struny wyłącznie z owczych jelit.


Jak się preparowało taką strunę?
Otóż, jelito jeszcze ciepłe wyjmuje się ze zwierzęcia, oczyszcza z tłuszczu i odpadków i od razu moczy się je w zimnej wodzie. Najlepsze części tnie się na wstążki i skręca dopóty, dopóki nie powstanie struna wymaganej grubości. Od razu zadajemy sobie pytanie, czy nadal takie praktyki funkcjonują? We współczesnych strunach łączy się jelita, nylon i stal, chociaż większość miłośników muzyki wciąż wierzy, że samo jelito daje lepszy, bardziej miękki i cieplejszy dźwięk.
Przy tej okazji warto wspomnieć pewną historię, którą w swojej fantazji i złośliwości zapoczątkował Richard Wagner. Jako, że nie znosił Johannesa Brahmsa, rozpowszechniał informacje, które miały na celu zdyskredytowanie go. Wymyślił, że Brahms otrzymał w prezencie od czeskiego kompozytora Dworzaka „czeski łuk na wróble”, z którego rzekomo Brahms miał strzelać do kotów z okna swojego wiedeńskiego mieszkania. Dalszy ciąg historii mówił o tym, że „po ugodzeniu biednych zwierząt, wciągał je do pokoju jak rybak pstrągi. Następnie ochoczo słuchał gasnących jęków swoich ofiar i dokładnie opisywał w notatniku ich uwagi ante mortem".
Ktoś, kto zachowałby zdrowy rozsądek, zanim uwierzyłby w tę historię, dowiedziałby się, że koty umierają w ciszy, tak jak większość zwierząt. Poza tym Wagner nigdy nie był w mieszkaniu Brahmsa, Dworzak nie posiadał łuku na wróble, ale jak wiadomo - plotka ma wielką siłę rażenia. Opinia kociego oprawcy przylgnęła do Brahmsa i plotkę tę powtarzano jako fakt w kilku biografiach kompozytora. A będąc na tamtym już świecie trudno mu się bronić przed tą wyjątkową niedorzecznością.

środa, 31 marca 2010

Skąd się biorą bąbelki w szampanie?

Nie z dwutlenku węgla, lecz z brudu.
W idealnie gładkim i czystym kieliszku cząsteczki dwutlenku węgla wyparowałaby niezauważalnie. Przez długi czas zakładano, że to drobne niedoskonałości szkła umożliwiają formowanie się bąbelków. Jednak nowe techniki fotograficzne udowodniły, że zadraśnięcia i bruzdy są zbyt małe, aby bąbelki mogły się do nich przyczepić. Przyczyną powstawania bąbelków są mikroskopijne drobinki pyłu i kurzu w kieliszku . Innymi słowy brud, kurz, kłaczki znajdujące się w kieliszku są jądrami kondensacji dla rozpuszczonego dwutlenku węgla. A jeszcze innymi słowy - gospodarze częstujący gości szampanem niech zrobią wszystko, by się jak najmniej rumienić ze wstydu za brudne kieliszki.


*Ostatnie słowa Czechowa brzmiały: "Dawno nie piłem szampana".
** Niemiecka etykieta lekarska wymaga, by w sytuacji beznadziejnego przypadku lekarz zaproponował pacjentowi kieliszek szampana.
*** Według Moët et Chandon, jednego z największych producentów szampana, przeciętnie w butelce szampana znajduje się 250 mln bąbelków.

wtorek, 30 marca 2010

Kto urwał nos Sfinksowi?

Sfinks - po grecku znaczy dusiciel - był mitycznym stworem z kobiecą głową, ciałem lwa i ptasimi skrzydłami. Znajduje się w pobliżu piramid i trudno nie zauważyć, że nie posiada nosa.










O jego umyślne urwanie, z najróżniejszych powodów oskarżano kolejne armie i osoby, z których najczęstszym winowajcą miał być Napoleon. Jednak prawie wszystkie te oskarżenia mijają się z prawdą. W rzeczywistości jedyną osobą, która z pewnością wyrządziła szkodę, jest, czy raczej był islamski duchowny Sai'im al-dahr, zlinczowany w 1378 roku za wandalizm. Brytyjskie i niemieckie wojska z czasów obu wojen światowych nie ponoszą winy, jak próbowano dowieść, ponieważ fotografie z 1886 roku przedstawiają już Sfinksa bez nosa.
Jeśli zaś chodzi o kontrowersyjnego Napoleona, którego próbowano obarczyć winą za beznosego Sfinksa, to rzecz miała się następująco: Napoleon przybył do Egiptu w celu zakłócenia brytyjskiej łączności z Indiami. Stoczył tam dwie walki: bitwę pod piramidami (która wcale nie odbyła się pod piramidami) i bitwę nad Nilem (która również nie wydarzyła się nad Nilem). Oprócz 55 tysięcy żołnierzy Napoleon wziął ze sobą 155 cywilnych fachowców, nazwanych erudytami - była więc to, przy okazji działań wojennych, pierwsza profesjonalna wyprawa archeologiczna. Ale to nie podczas tych bitewnych rozgrywek zniszczono skalną podobiznę mitycznego stwora. Istnieją szkice z 1737 roku - na 32 lata przed narodzinami Napoleona - z beznosym Sfinksem, więc kiedy cesarz po raz pierwszy zobaczył piramidy i Sfinksa miał 29 lat, a nosa brakowało już najprawdopodobniej od stuleci. Mimo to, egipscy przewodnicy, po dziś dzień opowiadają turystom, ze nos Sfinksa "ukradł Napoleon" i zabrał go ze sobą do Luwru. Natomiast najbardziej prawdopodobną przyczyną zaginięcia nosa jest oddziaływanie wiatru i pogody na miękki wapień. 6 tysięcy lat to przecież potężny upływ czasu.

niedziela, 28 marca 2010

Najwięcej tygrysów jest...

W USA.
Naukowcy szacują, że na całym świecie zostało około 5100 - 7500 tygrysów. Dla porównania, sto lat temu w samych Indiach żyło ich około 40 000, dziś zaledwie od 3000 do 4700. Jednak z drugiej strony mówi się o 4 tysiącach tygrysów żyjących w niewoli tylko w Teksasie w USA. Amerykańskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów ocenia, że w USA znajduje się nawet 12 000 tygrysów trzymanych jako zwierzęta domowe. Sam Mike Tyson jest właścicielem kilku tygrysów. Ta ogromna populacja tygrysów w Ameryce ma związek z ustawodawstwem. Jedynie w 19-tu stanach zakazane jest posiadanie tygrysów, w 15-tu wymagana jest tylko licencja, a w 16-tu, trzymanie tygrysów nie jest regulowane żadnymi przepisami.
Druga strona medalu jest taka, że tygrysy nie są jakoś szczególnie drogie. Młody osobnik kosztuje około tysiąca dolarów. Za 3,5 tysiąca można kupić parę tygrysów bengalskich, a 15 tysięcy wystarczy na bardzo modnego niebieskookiego tygrysa białego.
Jak na ironię, przyczynił się do tego procederu sukces programów hodowlanych w amerykańskich ogrodach zoologicznych i cyrkach. Nadmiar młodych tygrysów w latach 80/90-tych XX wieku spowodował obniżenie cen. Szacuje się, że tylko na obszarze Houston 500 lwów, tygrysów i in. wielkich kotów jest własnością prywatną. Populacje dzikiego tygrysa zostały okaleczone w XX stuleciu. Tygrysy z rejonu Morza Kaspijskiego wymarły do lat 50 - tych.
Z wysp Bali i Jawy zniknęły pomiędzy 1937 rokiem a 1972.
Zagrożony całkowitym wyginięciem jest żyjący na wolności tygrys chiński - pozostało około 30 zwierząt tego gatunku.
CIEKAWOSTKI
* Rozmiar kota domowego to mniej więcej 1% tygrysa.










Tu na zdjęciu prezentuję swojego domowego niecnotę, którego powinowactwo z tygrysem wynosi być może tylko 1% , jednak w domu czyni tyle dzikiego łoskotu, jakby było w nim z tygrysa jakieś 66%. I nie dałam za niego marnego grosza, czego nie można powiedzieć o realnej chęci posiadania tygrysa... Oczekiwałam co prawda, że ktoś mi za jego dalsze udomawianie zapłaci, ale cóż... Złudzenia to bolesne zetknięcie z rzeczywistością. Tym bardziej bolesne, że rzeczywistość ta drapie, gryzie i uwielbia zażywać kąpieli - tak - tak, nawet wodę zużywa.

** Tygrysy nie znoszą zapachu alkoholu. Rozszarpią każdego, kto pił.
*** Tygrysy z wiekiem blakną. W okolicach posesji znudzonych dziką zabawką, bogatych Amerykanów należy więc szukać wyblakłych tygrysów... na śmietniku. Można mieć nadzieję, że zęby też będą miały już stępione.

sobota, 27 marca 2010

Czy Hitler był wegetarianinem?

Otóż, wbrew temu, co przytaczane jest dość niedorzecznie - jako argument przeciwko wegetarianizmowi - jest to nieprawda.
Historyjka, mająca budzić rozum i sumienia, maluje obraz krwawego dyktatora, który z krwią na rękach milionów był zbyt wybredny i stuknięty, by jeść mięso.
Różni biografowie, jak i ci, którzy Hitlera znali osobiście wspominają jego zamiłowanie do bawarskiej kiełbasy, dziczyzny zapiekanej w cieście i faszerowanych gołębi...
Jednak jest coś, co każe rozpowszechniać te nieprawdziwe historyjki. Hitler bowiem cierpiał na chroniczne wzdęcia, na które jego lekarze zalecali dietę wegetariańską. Dostawał również zastrzyki z wysokobiałkowej surowicy otrzymywanych ze sproszkowanych byczych jąder. To jednak jest dość odległe zagadnienie od chociażby krokietów z grzybami czy specjałów z tofu. W przemówieniach i pismach Hitlera nie ma żadnej wzmianki na temat tego, by ideologicznie sympatyzował z wegetarianizmem, a wśród jego poruczników nie było ani jednego jarosza. Raczej - w poczuciu, że jest to anomalia - uczyniłby z wegetarianów przestępców, tak jak to zrobił z osobami posługującymi się językiem esperanto, obdżektorami i innymi obmierzłymi "internacjonalistami".
Ciekawostka:
* Hitler - wbrew przekonaniom - nie był również ateistą. W "Main Kampf" wypowiedział się: "jestem przekonany, że działam jako posłaniec Stworzyciela. Zwalczając Żydów, wykonuję pracę Pana".
Tymi słowami posłużył się podczas przemówienia w Reichstagu w 1938 roku. Kilka lat później powiedział do gen. Gerharta Engela: "Jestem, jak i byłem wcześniej, katolikiem. I tak już pozostanie na zawsze". Nazistowskie Niemcy entuzjastycznie współpracowały z Kościołem katolickim. Każdy żołnierz piechoty nosił pas z napisem Gott mit uns (Bóg jest z nami) na klamrze, a wojsko i ekwipunek błogosławiono powszechnie i regularnie.

piątek, 26 marca 2010

Kto zadał Napoleonowi najbardziej upokarzającą klęskę?



                                                                       Króliki.


Choć ta wojenna porażka dotyczyła Waterloo.
Nie była to jednak ani osobista klęska ani żenujące wydarzenie, natomiast króliki zdołały go bezczelnie ośmieszyć. W 1807 roku Napoleon podpisał pokój w Tylży - traktat między Francją, Rosją i Prusami - i miał powody do dobrego humoru. By to wydarzenie uczcić, zaproponował, żeby dwór cesarski wziął udział w polowaniu na króliki. Alexandre Berthier, zaufany szef sztabu cesarza chciał zrobić wrażenie na swoim władcy i zakupił tysiące królików - w trosce o to, by na dworze cesarskim nie zabrakło rozrywki. Uczestnicy przybyli, padł pierwszy strzał i leśniczy wypuścił zwierzynę. Ale stało się coś, czego nikt nie przewidział. Zamiast dzikich królików Berthier kupił króliki domowe, które "myślały", że nadeszła pora karmienia. Gdy spostrzegły człowieka w dużym kapeluszu, wzięły go za dozorcę, przynoszącego im jedzenie. Głodne króliki rzuciły się w kierunku Napoleona rozwijając swoją najwyższą prędkość - niebagatelne 56km/h. Uczestnicy polowania nie byli w stanie niczego sensownego uczynić, by zwierzęta w tym chaosie powstrzymać. Napoleon musiał uciekać, odganiając wygłodniałe króliki gołymi rękoma.
Nieustępliwość tych niewielkich stworzeń w połączeniu z dojmującym głodem zagoniły cesarza aż do karocy - dotkliwie pogryzionego i okrytego wstydem.

środa, 24 marca 2010

Jak i dlaczego konie śpią na stojąco?

Konie mają w nogach układ połączeń blokowych między więzadłami i kośćmi, na którym bez wysiłku "podwieszają" resztę ciała, gdy ich mięśnie są zwiotczałe. Dzięki temu nie muszą zużywać energii, by zachować pozycję stojącą - ich nogi są podczas snu usztywnione w odpowiednim położeniu.


Faktycznie, większość koni sypia na stojąco. Ale typy końskich zachowań są bardzo zróżnicowane. Koń może stać bez przerwy nawet przez miesiąc. Są to zwierzęta ciężkie i mają stosunkowo kruche kości, dlatego leżenie w jednej pozycji przez dłuższy czas może powodować u nich skurcze mięśni.
Można spekulować, dlaczego końskie ciało przez lata akurat tak się ukształtowało. Większość specjalistów uważa, że dzikie konie spały na stojąco w celach obronnych.
Na swobodzie, głównym środkiem zapewniającym ochronę koniom i możliwość ucieczki przed drapieżnikami była ich szybkość.
Jednym słowem, kiedy dzikie konie stały, były mniej bezbronne i trudniej było je zaskoczyć niż wtedy, gdy leżały.
Źródło fot.

wtorek, 23 marca 2010

Dokąd odlatują motyle, gdy pada deszcz?

To nie tak, że motyle lubią słońce.
Na pewno potrzebują światła słonecznego, żeby regulować temperaturę ciała. Bez względu na to, czy pada deszcz, czy jest sucho, czy słońce znika za chmurami, czy zachodzi, one natychmiast szukają schronienia.
Do najbardziej ulubionych miejsc odpoczynku motyli należą spody liści, łodygi krzewów i źdźbła traw.
Ciała motyli są niezwykle delikatne, natura wyposażyła je więc w specyficzne zabezpieczenia przed deszczem. Kształt jaki przybierają w spoczynku, zapobiega gromadzeniu się kropel deszczu na ich skrzydłach i ciele. A nabłonek nie chłonie wody.
Naukowcy twierdzą, że wiele motyli mogłoby nie przeżyć lotu podczas ulewy. Nie dość, że wiatr pozbawia ich zdolności latania, to jeszcze duże krople deszczu stanowią dla nich poważne niebezpieczeństwo.

                                

poniedziałek, 22 marca 2010

Dlaczego całujemy się pod jemiołą?

Niewinną jemiołę, pod którą można skraść całusa, starożytni druidzi uważali za świętą roślinę. Wierzyli, ze jemioła może leczyć choroby i chronić przed złymi siłami, takimi jak wiedźmy lub duchy. Zbierali jemiołę w porze zimowego przesilenia, zaledwie na parę dni przed świętowanym obecnie przez nas Bożym Narodzeniem. Podczas uroczystego obrzędu ścinali jemiołę złotym sierpem przeznaczonym wyłącznie do tego celu.

Roślina była tak święta, ze druidzi nie pozwalali, by zetknęła się z ziemią, co chyba tłumaczy, dlaczego wieszano ją nad drzwiami. Sądzili oni, że w ten sposób nie tylko mogą chronić zdrowie i bezpieczeństwo  wszystkich, którzy pod nią przechodzą, ale również pobudzać romantyczne przeżycia i płodność.
Jeżeli chłopak pocałował dziewczynę pod gałęzią jemioły i ofiarował jej jedną z białych jagód rośliny, oznaczało to, że pobiorą się w ciągu roku.
Obecnie jemiołę kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Chrześcijanie w celtyckich regionach Europy wstydzący się za pogańskich przodków, czynili co mogli, by odciąć sie od wiary w potęgę jemioły.
Ale zwyczaj się utrzymał.
I chociaż pocałunek pod jemiołą nie daje już nadziei na małżeństwo, przynajmniej zachowaliśmy zabawową, traktowaną z przymrużeniem oka część tego niezwykłego rytuału.




piątek, 19 marca 2010

Chmura dziewiąta? A co to takiego i gdzie ona jest?

Międzynarodowy atlas chmur zaklasyfikował chmury zerowe jako najwyższe. Nazwane cirrusami, ich pierzaste pasma sięgają wysokości 12 000 metrów.

Chmura dziewiąta to cumulonimbus, znana jako potężna, złowroga chmura burzowa.

Znajduje się na dole skali MAC, ponieważ jedna taka chmura potrafi objąć niemal cały zakres wysokości - od kilkuset metrów do granicy stratosfery (około 15 000 metrów).
Nie wiadomo, skąd się wzięło określenie chmura dziewiąta*.
Odnotowano chmury siódmą, ósmą i trzydziestą dziewiątą, zatem można przypuszczać, że na określenie chmura dziewiąta zdecydowano się dlatego, że liczba ta uważana jest za szczęśliwą.
Słów kilka o Międzynarodowym atlasie chmur. Ujrzał on światło dzienne w 1896 roku. Był rezultatem międzynarodowej konferencji, na której Komisja ds. Chmur miała opracować system nazywania i identyfikowania chmur.
Dziesięć rodzajów chmur wywodzi się z pionierskiej pracy Luke'a Howarda, angielskiego chemika. Jego inspiracją zaś były anomalie pogodowe, których doświadczył w dzieciństwie. Z kolei praca Howarda zainspirowała takich pejzażystów, jak John Constable, J.M. Turner czy Caspar David Friedrich. Sam Goethe poświęcił Howardowi cztery wiersze i uważał tego skromnego, angielskiego kwakra za "ojca chrzestnego chmur".
Z tego wysnuwa się wniosek, może dość banalny, że nic w przyrodzie nie tylko nie ginie, ale niemal każdy każdego inspiruje, nawet jeśli o tym nie wie.
Chmury są skupiskami maleńkich kropli wody lub kryształków lodu zawieszonych w atmosferze. Powstają one w wyniku kondensacji pary wodnej wokół jeszcze drobniejszych cząsteczek, np. dymu lub soli - tzw. jąder kondensacji.
Jedynymi chmurami utworzonymi wyłącznie z kryształków lodu są pierzaste cirrusy.

Mają one ważny wkład w regulację temperatury Ziemi.
I to one właśnie tworzą się wokół śladów wysoko latających samolotów odrzutowych.

Ciekawostka:
Kiedy po 11 września 2001 roku wstrzymano ruch lotniczy, w ciągu następnych 48 godzin dobowe wahania temperatury nad USA wzrosły o 3 st. C, gdyż skurczyła się powłoka ochronna  cirrusów - nocą, w przestrzeń kosmiczną uciekało więcej ciepła, a w dzień do powierzchni Ziemi  docierało więcej światła słonecznego.

*W języku angielskim cloud nine (chmura dziewiąta) oznacza stan szczęśliwości, znane nam jako "siódme niebo".



czwartek, 18 marca 2010

Turystyka traktorowa

Czy w statecznych, poważnych narodach, jakimi są Szwajcarzy może obudzić się nagle ułańska fantazja? Może.
Niedawno dwaj młodzi mężczyźni, narodowości szwajcarskiej, ukradli rolnikowi traktor wart 100 tysięcy euro. A dlaczego go ukradli? Nie, nie dla przyjemności posiadania cennego i rzucającego się w oczy pojazdu rolniczego. Chcieli pojechać nim do Hiszpanii, pozwiedzać inny, w dodatku ciepły kraj. Może porozmawiać z hiszpańskimi rolnikami na temat tamtejszych upraw...?
Niestety, przejechali już 600 km, kiedy we Francji patrol drogówki zatrzymał ich wiedziony niepokojem, dlaczego tak stateczny pojazd jedzie w środku nocy bez świateł - pewnie żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń i nie za bardzo rzucać się w oczy - a to oznaczało koniec ich traktorowej wędrówki.
Autokary, promy i samoloty wyraźnie są już passe.

poniedziałek, 15 marca 2010

Jaki twór ludzkich rąk można zobaczyć z Księżyca?

Nie, to nie jest Welki Mur Chiński.
Ponieważ będąc na Księżycu nie można dostrzec gołym okiem żadnego tworu ludzkich rąk.
Opinia, jakoby Wielki Mur można zobaczyć z Księżyca wynika z mylnej interpretacji i jednoznacznego powiązania Księżyca z przestrzenią kosmiczną.
Przestrzeń kosmiczna to dość bliska Ziemianom sąsiadka. Zaczyna się mniej więcej 100 km ponad powierzchnią Ziemi. I z takiej odległości, faktycznie widać wiele ziemskich obiektów, stworzonych rękoma Ziemian: autostrady, statki na morzu, drogi kolejowe, miasta, pola uprawne, niektóre, co okazalsze budynki. Jednak po osiągnięciu wysokości kilku tysięcy km, z oczu znikają wszystkie najzmyślniejsze i najokazalsze wytwory człowieka.

A z Księżyca, od którego dzieli nas 400 tysięcy kilometry, nawet zarys kontynentów jest słabo widoczny.

niedziela, 14 marca 2010

Cyfrowa era

Co dzieje się z ludzkim umysłem w dobie powszechnego używania komputerów? Na pewno doszło do sprzężenia zwrotnego, które wysysa i pożera tę część uwagi, którą do niedawna poświęcaliśmy sami sobie. Jest to zjawisko pt.:  feed - back, dosłownie "karmienie zwrotne". Bo KTO żywi się teraz naszą uwagą?
Syntetyczny mózg, którego karmimy naszymi myślami, słowami, e -mailami, a który rozrasta się do niebywałych rozmiarów. Cena, jaką za to płacimy, to brak koncentracji, zapominanie, rozproszenie uwagi, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że tracimy rozeznanie, co w tym natłoku informacji, cudzych myśli, wszechobecnych słów i obrazów jest ważne, co istotne, a co należy zaliczyć jako śmietnikowy odpad.







Ludzie przeładowani informacjami, ludzie szukający informacji, ludzie wymieniający się nimi bez przerwy - to już pewne, że wkroczyliśmy w nową erę, w erę informacji. Ale jeszcze nikt nie wie, dokąd nas to zaprowadzi. Rezultatem tej powodzi jest uczucia zagubienia i bezradności. Wśród wszystkich danych, które zostawiamy w sieciowym mózgu jest mnóstwo śmieci, ale są także niezliczone myśli, spostrzeżenia, idee i pomysły, które kogoś dotyczą, kogoś interesują i inspirują. Jednak nie ma na świecie aż tyle uwagi , aby nasycić te wszystkie informacje, które krążą w tym wielkim mózgu. Przed tym chaosem nie można już uciec. To po prostu stało się już niemożliwe. Cierpi na tym nasze życie, nasze relacje z najbliższymi, nasze życie społeczne, które zresztą stało się już częścią składową cyfrowego uniwersum.

Eksplozja informacji zmieniła nasze życie, a w niedostrzegalny sposób zmienia fizycznie nasz mózg w stopniu porównywalnym tylko ze zmianami w budowie ludzkich mięśni i ciała, jakie zaszły w okresie rewolucji przemysłowej.
Społeczeństwo cyfrowe, jakim już jesteśmy, jest w trakcie przeprogramowania swojego życia. Odkąd komputery na całym świecie zaczęły łączyć się ze sobą i wymieniać się swoimi zasobami, ludzi zjada w sensie już dosłownym przymus konsumowania informacji oraz strach, że coś nas może ominąć. Przestajemy myśleć samodzielnie. Niemal we wszystkich dziedzinach życia poddajemy się - bez głębszego zastanawiania - panowaniu maszyn.
Jeśli do tego dochodzi brak kontroli nad czasem spędzonym przy komputerze dochodzi do skrajnych zjawisk, takich jak utrata nie tylko kontaktu z otoczeniem, rówieśnikami czy rodziną, ale i z własnym ciałem.  Umysł przestaje słuchać swojego organizmu, przestaje interpretować i reagować na sygnały przez niego wysyłane. Przykładem może być fakt z płd. - wsch. Azji, gdzie znaleziono zwłoki pierwszych całkowicie uzależnionych od komputera młodych ludzi. Zmarli z głodu przed monitorem.

piątek, 12 marca 2010

Normalny stan szkła

Jaki jest normalny stan szkła?

Niestety niekiedy można jeszcze usłyszeć, że szkło jest cieczą, która ostygła, ale nie uległa krystalizacji, i która płynie bardzo - bardzo, niewyobrażalnie wręcz powoli.
Ale to nieprawda.
Szkło jest najprawdziwszym ciałem stałym.
Niektórzy uzasadniają swoją tezę, że szkło to ciecz, wskazując na stare kościelne okna, w których szkło jest grubsze u dołu szyby.
Tymczasem to nie jest to wynik powolnego spływania szkła w dół. Po prostu średniowieczni szklarze nie zawsze potrafili wytworzyć idealnie równej tafli szklanej.
Skąd zatem biorą się takie wątpliwości, czy szkło jest cieczą, czy ciałem stałym? Otóż, pewien niemiecki fizyk Gustav Tammann, który badał szkło  i opisał jego zachowanie podczas tężenia, zaobserwował, że struktura cząsteczek szkła jest nieregularna i nieuporządkowana, odmienna od starannego ułożenia cząsteczek na przykład w metalach. Szukając odpowiedniego określenia tej struktury, porównał cząsteczki szkła do "zamrożonej przechłodzonej cieczy". Jednak stwierdzenie, że szkło przypomina ciecz, nie oznacza, ze tą cieczą w istocie jest.
Niezrozumienie opisanej pracy było przyczyną dalszego przeinaczania prawdy o szkle, a pokłosie tego nieporozumienia można zbierać jeszcze w XXI wieku.

Ciała stałe dzielą się na krystaliczne i amorficzne. Szkło należy do amorficznych.

czwartek, 11 marca 2010

Skąd się biorą diamenty?

Z wulkanów.
Wszystkie diamenty uformowały się w bardzo wysokich temperaturach i pod dużym ciśnieniem pod ziemią, a na powierzchni ziemi pojawiły się dzięki erupcjom wulkanicznym.
Utworzone na głębokości od 160 do 480 km, większość znaleziono wewnątrz skały wulkanicznej zwanej kimberlitem, wydobywanej na obszarach stałej i powszechnej aktywności wulkanicznej.
Pojedyncze diamenty zostały wypłukane z kimberlitu.
Diamenty wydobywane są w 20 krajach, m.in. w Australii, Demokratycznej Republice Konga, Botswanie, Rosji, Afryce Płd.


Zbudowane są z czystego węgla.
Diament jest jedną z najtwardszych naturalnych substancji na Ziemi - ma twardość 10 w skali Mohsa (skala dziesięciostopniowa). Dla porównania grafit, który również zbudowany jest z czystego węgla, jednak jego atomy są inaczej rozmieszczone, niż te w diamencie, należy do najbardziej miękkich substancji (1,5 w skali Mohsa), wyprzedzając w swej miękkości jedynie talk.
Największy znany diament na średnicę 4000 km i bilion trylionów trylionów karatów (imponujące dane!). Został znaleziony bezpośrednio nad Australią, oddalony jest od niej jedynie 8 lat świetlnych - znajduje się w gwieździe Lucy w konstelacji Centaura.
Lucy zawdzięcza swoje imię piosence "Lucy in the Sky with Diamonds" Beatlesów. Natomiast jej fachowa nazwa nie jest już taka romantyczna, a brzmi ona: biały karzeł PPM 37093.
Diamenty należą do najmniej poznanych surowców.
W sierpniu 2005 roku naukowcom niemieckim udało się stworzyć najtwardszy diament. Jest on tak twardy, że bez trudu rysuje naturalne diamenty...

poniedziałek, 8 marca 2010

Oko w oko z grizzly

To nie jest tak, że niedźwiedź czeka tylko na człowieka, by zrobić mu krzywdę. Większość z nich unika ludzi, a atak na istotę mało interesującą, jaką dla niedźwiedzia jest człowieka, wynika z mylnej identyfikacji.
Niedźwiedzia przyciąga jedynie zapach jedzenia, dlatego np. wycieczkowicze w kanadyjskich lasach muszą trzymać zapasy, w tym również pastę do zębów w torbie zawieszonej wysoko na drzewie. W przeciwnym razie mogą spotkać się oko w oko z ciekawskim i głodnym misiem. Jednak, gdy wpadniemy na niedźwiedzia podczas leśnych wędrówek, w żadnym wypadku nie wolno przed nim uciekać. To, co niedźwiedź ma (i w dodatku się rusza) w swoim polu widzenia jest świetnym pretekstem, by go schwytać. One tylko wyglądają na tłuste i nieruchawe. W rzeczywistości biegnąc, osiągają prędkość 35km/h.
Jeśli ludzi jest więcej, powinni zbliżyć się do siebie i w ten chytry sposób wizualnie spróbować oszukać niedźwiedzia, że ma do czynienia się z Bardzo Wielką Istotą - może mierzyć się z nią nie będzie miał wcale ochoty - i powoli się wycofać z jego zasięgu. Jeśli ten będzie niezrażony naszym marnym aktorstwem należy rzucić mu cokolwiek, kapelusz, kurtkę, by chwilowo odciągnąć jego uwagę i zaabsorbować, a samemu brać nogi za pas. Jeśli uznamy jednak, że i na to jest za późno - niedźwiedź zbliża się do nas, kapelusz go nie interesuje - najlepiej położyć się twarzą do ziemi i... udawać martwego. Istnieje cień szansy, że ten groźny wielkolud zostawi nas w spokoju.
Choć osobiście, nie ręczę za niego.

czwartek, 4 marca 2010

Kto mieszka w igloo?

Najprawdopodobniej już nikt.
W języku inuickim słowo "igloo" znaczy dom. Budowano go zazwyczaj z kamieni i ze skór. Igloo ze śnieżnych bloków były częścią stylu życa ludu Thule, przodków Inuitów. Tylko kanadyjscy Eskimosi budowali igloo ze śniegu. Są one zupełnie nieznane na Alasce, a spośród 14000 Eskimosów żyjących w Grenlandii, jedynie 300 - tu widziało śnieżne igloo na własne oczy.


Pierwszym Europejczykiem, który zobaczył ten produkt mieszkalny, był Martin Frobisher, gdy w roku 1576 szukał na Ziemi Baffina Przejścia Północno - Zachodniego. Został na dzień dobry postrzelony przez Eskimosa w pośladek. Człowiek Frobisher'a nie pozostał dłużny za ten incydent i zabił kilku Inuitów, a jednego pochwycił i przywiózł do Londynu, by pokazywać go ludziom... jak zwierzaka.
W Thule, w północno - wchodniej Grenlandii mieszkańcy byli bardzo biegłymi budowniczymi igloo - stawiali ogromne hale z lodu, nie tylko małe domki. Przeznaczone były one do tańców, śpiewu i zawodów wrestlingu, wypełniając tym samym długie, ciemne zimy.
Mieszkańcy Thule byli tak odizolowani od reszty świata, że do początku XIX wieku byli przekonani, że są jedynymi ludźmi na Ziemi...

niedziela, 28 lutego 2010

Który ze ssaków afrykańskiich zabija najwięcej ludzi?

Nie tygrysy, nie lwy, a hipopotamy.
Ulubionym otoczeniem człowieka oraz hipopotama jest wolno płynąca, świeża woda, granicząca z trawą. Gdy człowiek, nieświadomy obecności wielkiego zwierza, macha wiosłami i uderzy zanurzonego w wodzie hipopotama w głowę, może nie zdążyć się nawet zdziwić, gdy jego łódź zostaje nagle wywrócona. Albo podczas romantycznych spacerów ludzi, gdy hipopotamy opuszczają wodę w poszukiwaniu pożywienia, może dojść do stratowania dwunogich istot.
W podrzędzie świniokształtnych, hipopotamy tworzą najliczniejszą grupę jednocześnie dzieląc się na dwa gatunki: pospolity i karłowaty. Pospolity jest trzecim największym ssakiem lądowym po słoniach afrykańskich i indyjskim.
Hipcie to zwierzaki bardzo drażliwe, a szczególnie młode. Niewiele jest zwierząt tak głupich, by zaatakować te wielkoludy. Nawet karłowate. I tak na przykład:
Lwy - hipopotamy łatwo się z nimi rozprawiają, zanurzają je w wodzie i topią.
Krokodyle - hipki przegryzają je na pół.
Rekiny - wywlekają z wody i zadeptują na pewną śmierć.
A czynią to tylko w samoobronie.
Poza tym dbają o dietę wegetariańską - jedzą gównie trawę.
*Skóra hipopotama waży tonę. Ma ona 4 cm grubości, jest kuloodporna - dotyczy to większości broni palnej - i stanowi tylko 25% wagi zwierzęcia.
Ich skóra wydziela tłusty czerwony płyn, zapobiegający wysychaniu. Kiedyś ludzie myśleli, ze hippos pocą się krwią (!).


*Poza wielorybem i delfinem, to jedyny ssak, który rozmnaża się i rodzi pod wodą. Potrafi zamknąć nozdrza, spłaszczyć uszy i zupełnie zanurzyć się pod wodą, nawet na 5 minut.
*Ma straszliwy oddech. Wielkim ziewnięciem niszczy właściwie wszystko wokół, pozostawiając niewyobrażalny smród jako ostrzeżenie, by trzymać się z daleka. To dobra rada, bo takie kłapnięcie szczęki wyposażonej w bardzo ostre kły, mogłoby urwać człowiekowi kończynę.
*Hipopotamy mają tylko cztery zęby (plus dwa kły) - i wszystkie z kości słoniowej.
Podobno część garnituru sztucznych zębów Jerzego Waszyngtona została zrobiona z kłów hipopotama.
*Najlepszą częścią jadalną hipopotama są jego piersi. Najlepsze są duszone z jarzynami, ziołami i przyprawami. Ewentualnie można się też skusić na przyrządzenie mięśni grzbietu... jakby ktoś gustował i miał okazję skosztować.

piątek, 26 lutego 2010

Jaką muzykę węże lubią najbardziej?

Jest im zupełnie wszystko jedno. Kobry prezentując się w swoich wężowych wdziękach reagują na widok fletu, a nie na jego dźwięk. Węże właściwie nie słyszą muzyki, choć na pewno głuche nie są. Nie mają uszu zewnętrznych, jedynie co potrafią, to wyczuwać wibracje płynące z ziemi do ich szczęki i mięśni brzusznych. Najprawdopodobniej mogą także wykrywać za pomocą ucha wewnętrznego dźwięki rozchodzące się w powietrzu.
Do niedawna uważano, że węże w ogóle nie słyszą, ponieważ nie reagują na głośne dźwięki, ale badania dowiodły, że mają one doskonały słuch. Węże podłączono przewodami do woltomierzy i zmierzono efekt rozchodzenia się dźwięków w ich mózgach. Okazało się, że ich słyszenie nastrojone jest na określony przedział częstotliwości dźwięków i wibracji powodowanych poruszaniem się dużych zwierząt. Muzyka zaś nie ma dla nich żadnego znaczenia. "Zaczarowane" kobry kołyszą się wyprostowane w odpowiedzi na ruch instrumentu, gdy czują się zagrożone.
Zazwyczaj kobrom usuwa się kły, ale nawet jeśli je mają, mogą zaatakować tylko w promieniu odpowiadającym ich długości. To tak, jakby oprzeć łokieć na stole i uderzać w blat dłonią. Naturalne zachowania kobry są obronne i nie stanowią przejawu agresji.

czwartek, 25 lutego 2010

Trucizna wśród małych zwierząt


W świecie australijskich ośmiornic jest taka jedna, mała, niepozorna ośmiorniczka, która produkuje najniebezpieczniejszą truciznę w tym regionie. Odrobina jej wystarczy, by zabić człowieka. Ośmiornica, która ma raptem 15 cm długości, przecina skórę ofiary, po czym wypuszcza do wody śmiercionośny koktajl, wydzielany przez gruczoły ślinowe. Jad atakuje układ oddechowy, paraliżuje układ nerwowy, co skutkuje – jak nietrudno się domyślić – uduszeniem ofiary.
Jak dotąd, nie udało się jeszcze znaleźć antidotum na tą truciznę.
Żeby życie miało pikantny smak, to tacy Japończycy na przykład szczycą się że jadają zwierzęta morskie, zawierające równie śmiercionośną substancję. Jest to tetrotoksyna, tysiąc razy silniejsza od cyjanku, a znajduje się ona w tkankach ryb rozdymek. Na dodatek trzeba za zupę z tych miłych rybek zapłacić ponad 100 funtów za talerz. Co, jeśli kucharz popełni swój życiowy błąd i źle przygotuje posiłek?
Cóż, dla klienta może to być ostatni posiłek w życiu, a dla kucharza ostatni dzień pracy i wolności. No, ale bez tego dreszczyku emocji, życie znudzonych życiem zupełnie byłoby już mdłe.
Jak kto lubi.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Co sprawia, że zwierzęta widzą kolor czerwony?

Naprawdę kolor czerwony widzą tylko kurczaki. Do takiego stopnia bardzo dobrze go widzą, że gdy jeden z kurczaków krwawi, inne obsesyjnie go dziobią. To kanibalistyczne zachowanie, jeśli w porę nie zostanie przerwane może spowodować szał zabijania i prowadzić do gwałtownego zmniejszania się stada. W związku z tym, zapobiegawczo przycina się dzioby kurczaków gorącym nożem; wówczas tak stępione mają mniejsze szanse, by zrobić sobie nawzajem krzywdę.
Natomiast jeśli chodzi o pozostałe zwierzęta:
Byki, które rzekomo gwałtownie reagują na na kolor czerwony to mit, funkcjonujący od 1580 roku, kiedy to ówczesny pisarz John Lyly napisał słowa: "Ten kto zamierza przejść przed słoniem lub bykiem, nie powinien mieć na sobie czerwonych szat".
Byki, podobnie jak i słonie, ale również i szczury, hipopotamy, sowy i mrówki nie odróżniają kolorów. To ruch peleryny torreadora sprawia, że byk atakuje. Czerwony kolor jest natomiast pożywką dla tłumu.
Psy umieją odróżnić kolor niebieski od żółtego, ale nie potrafią tego zrobić w stosunku do koloru czerwonego i zielonego. Psy przewodniki na przejściach dla pieszych kierują się sygnałami dźwiękowymi, umożliwiającymi psom i ich podopiecznym bezpieczne poruszanie sie po jezdni.
Koty nie odróżniają kolorów żadnych, ich świat jest czarno - szaro - biały.

czwartek, 18 lutego 2010

Ile jest stanów skupienia?

Wydaje się, że to proste. Że trzy: stały, ciekły i gazowy.
W rzeczywistości jednak znamy ich już ponad piętnaście, a lista wciąż się wydłuża.
Z najświeższych informacji wynika, że mamy stany:
stały, ciało amorficzne, ciekły, gazowy, plazma, nadciekły, nadpłynny kryształ, materia zdegenerowana, plazma neutronowa, materia silnie symetryczna, materia słabo symetryczna, plazma kwarkowo - gluonowa, kondensat fermionów, kondensat Bodego - Einsteina oraz plazma kwarkowa.
Podobno najciekawszym z nich jest kondensat Bodego - Einsteina. Pojawia się on, gdy schłodzimy pierwiastek do bardzo niskiej temperatury, zazwyczaj ułamek poniżej zera bezwzględnego (-273st.C, teoretyczna temperatura, w której nie rusza się już nic).
Gdy do tego dojdzie, zaczynają się dziać bardzo osobliwe rzeczy. Jeśli taki kondensat włoży się do zlewki, zapewniając wystarczająco niską temperaturę, wdrapie się on po ściankach i... opuści naczynie. Jest to próba zredukowania własnej energii, która osiągnęła najniższy możliwy poziom.
Einstein przewidział istnienie kondensatu Bosego - Einsteina już w roku 1925, ale stan ten wytworzono dopiero w 1995 roku. Amerykańscy uczeni otrzymali za to Nagrodę Nobla w 2001 roku.
Rękopis Einsteina odnaleziono w 2005 roku.

wtorek, 16 lutego 2010

Jak hałasuje największa żaba na świecie?

W ogóle nie hałasuje. A już na pewno nie rechocze.
Największa żaba, nazywa się goliat, żyje w środkowej Afryce, osiąga długość 90 cm i... jest niema.



Żeby jeszcze bardziej zobrazować ten fenomen żabiej egzystencji, dodam, że znamy 4360 gatunków żab, ale tylko jeden z nich rechocze. Każdy gatunek skrzeczy na swój sposób.
Skąd się więc bierze powszechne przekonanie, że żaby rechoczą? Być może dlatego, że tak zachowują się nadrzewne żaby wybrzeży Pacyfiku, które żyją w Hollywood. Tam nagrywane w filmach, tworząc specyficzną atmosferę na planach różnych filmów - od parku Narodowego na Florydzie po Wietnam, panoszyły się w filmach przez dziesięciolecia i dzięki temu zagościły na dobre w umysłach widzów.
Żaby robią wiele hałasu, najczęściej o nic, na różne sposoby: rechoczą, chrapią, chrząkają, wywodzą trele, cmokają, ćwierkają, dźwięczą jak dzwonki, krzyczą, gwiżdżą i pomrukują. Przypominają pod tym względem i bydło i wiewiórki i świerszcze.
Żabie damy są zazwyczaj ciche. To panowie rozglądając się za partnerkami czynią wiele hałasu.
Najgłośniejszą żabą jest nieduża rzekotka kou - ki z Portoryko. Samce z tego gatunku gromadzą się w gęstym lesie - każdy ma swoje 10 m kw. -  i sprawdzają, które z nich przekrzyczy pozostałe.
Ich dźwięk zarejestrowany z odległości niecałego metra ma głośnosć 95 decybeli, czyli mniej więcej co młot pneumatyczny. To blisko ludzkiego progu bólu.
Żabi zew działa na podobnej zasadzie, co stacja radiowa. Każdy gatunek ma własną częstotliwość. Jeśli zdarzy nam się słyszeć cały ocean żabich skrzeków, to tak naprawdę tylko my je słyszymy.
Żaby pozostają głuche na dźwięki spoza swojego gatunku.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Dlaczego ludzie nie dostają gęsiej skórki na twarzach?

Właściwie powinniśmy być z tego powodu zadowoleni, ponieważ to jedna z nielicznych cech, które odróżniają nas od szympansów.
Gęsia skórka u człowieka pojawia się wyłącznie w miejscach pokrytych włosami. Celem naszego owłosienia jest ochrona przed zimnem. Kiedy jednak włosy nie zapewniają nam wystarczającej izolacji, niewielkie mięśnie u dołu każdego włosa napinają się tak, że włosy stają dęba.
U zwierząt pokrytych futrem, oznacza to, że tworzy się ochronne gniazdo z włosów. Zimne powietrze zostaje uwięzione między włosami, zamiast docierać do delikatnej skóry. Dzięki temu sierść chroni zwierzęta przed utratą ciepła.
Chociaż w drodze ewolucji utraciliśmy znaczną część swojego owłosienia, występują u nas podobne skurcze mięśni. Zamiast pokrycia z sierści w obliczu zimna dysponujemy jedynie kilkoma rozwichrzonymi kępami włosów oraz całą masą grudek na skórze.
Gdy np. lew dostaje gęsiej skórki, jego futro staje się od razu nastroszone, a on zdaje się być "bardziej dziki". A nasza gęsia skórka sprawia tylko, że wyglądamy na pokryte drobną kaszką, trzęsących się z zimna dwunogie istoty. Niestety, w porównaniu z lwem - dość żałośnie wypadamy.

niedziela, 14 lutego 2010

Dlaczego robaki wychodzą na ścieżkę po deszczu?

Na ścieżkę? Tylko dla zachowania zdrowia i życia.
Z wyjątkiem tych, które żyją jako pasożyty, większość robaków ryje w ziemi małe nory, i taka to po prostu jest ich codzienna dola.
Gdy pada deszcz, te małe otwory, w których egzystują wypełniają się wodą. Robaki utonęłyby w niej, gdyby nie wydostały się na zewnątrz.
Dlaczego więc gromadzą się na ścieżce? Ponieważ podczas deszczu ścieżki zapewniają solidniejsze oparcie niż ziemia i trawa. Gdyby nam się jednak chciało porozglądać wokół, ujrzelibyśmy wiele robaków próbujących utrzymać się nad powierzchnią wody.
To są te robaki, którym nie udało się dotrzeć na ścieżkę na czas.

Zawsze można im pomóc, gdyby się komuś chciało wcielić w rolę samarytanina dla mało atrakcyjnych zwierząt.

środa, 10 lutego 2010

Dlaczego niektóre części ciała są bardziej wrażliwe na łaskotanie od innych?

Musimy zdać sobie sprawę z tego, jakie korzyści, nam śmiertelnikom, może przynieść wrażliwość na łaskotanie. To, co teraz uważamy za łagodne łaskotanie, w pewnym okresie naszej ewolucji mogło ostrzegać przed poważnym urazem.
Naukowcy zauważyli, że niektóre części ciała - w tym takie raje dla łaskoczących, jak podeszwy stóp, pachy oraz dłonie i palce u rąk - są obficiej unerwione.
Powstaje zatem pytanie: Jak wrażliwość pach mogłaby stanowić niezbędny warunek przetrwania?
"Łaskotanie pod pachą ostrzega nas przed dotknięciem, które mogłoby doprowadzić do uszkodzenia splotu ramieniowego i w konsekwencji do sparaliżowania ręki", wyjaśnia neurochirurg Sean F. Mullan z University of Chicago. Inne wrażliwe miejsca, takie jak nozdrza, przewody uszne, oczodoły, narażone są na inwazję ciał obcych lub pełzających bądź latających owadów.
Co w takim razie z podeszwami stóp? W tym wypadku jest mniej pewników, a więcej domniemywań.
"Ocena roli stopy nastręcza więcej kłopotów. Czy wrażliwość podeszwy umożliwia ostrzeżenie przed wężem, który wpełzł na drzewo w czasach, gdy mieszkaliśmy na jego gałęziach? Czy chodzi o nadwrażliwość wynikającą z usunięcia grubszej skóry podeszew, która kiedyś, zanim zaczęliśmy nosić buty, była czymś normalnym?" zastanawia się Mullan, bez większego przekonania dla jednej z hipotez.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Czy Darwin jadł martwe sowy?


Tak, ale zrobił to tylko jeden raz.
Studiując teologię (jak wiadomo, robił to bez przekonania) na Uniwersytecie w Cambridge został członkiem Klubu Żarłoka, czy jak kto woli Klubu Smakosza. Członkowie klubu mieli swoistą fantazję, by poszukiwać zwierząt jadalnych, których nie można było znaleźć w zwykłych kartach dań.
Syn Darwina, Francis, szperając w listach ojca, zauważył, że członkowie klubu preferowali jastrzębia i bąka, ale też "ochoczo dzielili się starymi puszczykami", które niezwykle im smakowały.
Po latach Darwin całkowicie uległ światu nauki, tracąc wiarę w Boga, ale nigdy nie przestał ulegać niecodziennym pokusom kulinarnym.
W czasie podróży na statku Beagle jadł pancerniki, które jak stwierdził "smakowały jak kaczki" oraz gryzonia koloru czekoladowego, który "smakował lepiej niż jakiekolwiek mięso" - prawdopodobnie było to aguti (z rodziny Dasyproctidae, co po grecku znaczy "włochaty tyłek")
W patagonii pałaszował półmisek mięsa pumy, które smakowało jak cielęcina.
Na Galapagos jadł iguanę, na wyspie Jamesa (San Salvador) zajadał się porcjami żółwia morskiego. Mimo tego, że żółwie okazały się później bardzo ważnymi zwierzętami dla jego teorii ewolucji nie przeszkadzało mu to w zjedzeniu tych (było ich 48 okazów), które znalazły się na statku Beagle.

Każdego roku, 12 lutego, a więc również i za kilka dni, w dniu urodzin Darwina, biolodzy biorą udział w "Uczcie Typów", czyli wspólnym posiłku złożonym z jak największej ilości różnorodnych gatunków zwierząt.

czwartek, 4 lutego 2010

Czym są tiki, które nas budzą, zanim dobrze zaśniemy?

Prawdopodobnie każdy z nas zna taką sytuację z autopsji. Ułożeni w ciepłej pościeli, już niemal w objęciach Morfeusza, choć zachowując jeszcze resztkową świadomość. Fale w naszym mózgu zaczynają zwalniać i gdy już sobie dokładnie wyobraziliśmy, że jesteśmy w jakimś rajskim miejscu, jakieś mimowolna i gwałtowne poruszenie, zwykle w nodze wyrywa nas z tego błogiego półsu.
Specjaliści od snu nie ustalili, co powoduje zrywanie przysenne ani dlaczego występują one na początku snu.

Chociaż niektórzy doświadczają tego zjawiska częściej niż inni, ich pojawienia nie sposób przewidzieć, w odróżnieniu od mioklonii nocnych - skurczów, które następują w regularnych odstępach czasu w trakcie głębokiego snu.

poniedziałek, 1 lutego 2010

"Poproszę rolkę papieru z Grishamem"

W ramach krzewienia oryginalności, jak i podtrzymywania wysokich wskaźników w czytelnictwie,  wchodzące niedawno na japoński rynek wydawnictwo, wydało na papierze toaletowym thriller.
Autor powieści "Drop" opisał historię ducha ukrywającego się w muszli klozetowej.
Fascynacja i przerażenie podczas tej lektury być może mają wpływ na skuteczniejsze działanie fizjologii, niż powszechne, zwyczajowe, by nie powiedzieć bezbarwne spędzanie czasu w toalecie.
Powieść składa się z dziewięciu krótkich rozdziałów, a powtarzają się one co 90 cm.
Twórcą tego nietypowego pomysłu jest Koji Suzuki. Rolka czytelniczego papieru toaletowego kosztuje ok. 1,60 euro.
Do tej pory, w Japonii na papierze toaletowym pojawiały się tylko instrukcje, jak postępować w przypadku trzęsienia ziemi lub innych katastrof.

niedziela, 31 stycznia 2010

Co piją delfiny?

W ogóle nie piją.
Są jak zwierzęta na pustyni, bez żadnego dostępu do czystej wody. Pobierają płyn z pokarmów (jedzą głównie ryby i kałamarnice) i podczas spalania tłuszczu w swoim ciele uwalniana jest woda.
Delfiny są waleniami. Największym członkiem z tej rodziny jest orka. Stada orek polują czasem na dużo większe od siebie wieloryby i stąd się wzięła ich nazwa w języku angielskim: "killer whale", czyli zabójca wielorybów.
Piliniusz Starszy opisał orki jako "olbrzymia masa mięsa uzbrojona w straszne zęby", co na długie lata nie przyniosło jej dobrej reputacji.
Delfiny mają do 260 zębów, więcej niż jakikolwiek inny ssak, a mimo to, połykają ryby w całości.
Zębów używają tylko w celu łapania zdobyczy.
Podczas snu delfiny wyłączają połowę mózgu i zamykają przeciwległe oko. Druga połowa pozostaje czujna i świadoma, pamiętając o wynurzeniu się, by wziąć oddech. Drugie, czujne oko zaś wypatruje drapieżników oraz przeszkód. Co dwie godziny strony się zmieniają.

* Delfiny pracowały dla Marynarki Wojennej USA od czasów wojny w Wietnamie, gdzie pełniły służbę na szeroką skalę.
Aktualnie Marynarka zatrudnia około 100-tu delfinów i 30-tu innych ssaków morskich. Sześć lwów morskich dołączyło do oddziałów specjalnych w Iraku, podczas wojny.
Delfiny szkolone są do znajdowania różnych rzeczy, nie po to - jak głosi spiskowa teoria dziejów - by rozsiewać po okolicznych morzach toksyczną broń.

 
foto: www.tapeciarnia.pl

piątek, 29 stycznia 2010

Dlaczego chmury deszczowe są ciemne?

Deszcz to woda, a woda ma jasny kolor. Chmury deszczowe są pełne wody, więc logicznym wydawałoby się, że i one powinny być jasne.
Ale jest to tylko pozorna logika.
W chmurach oczywiście znajdują się cząsteczki wody. Gdy są one niewielkie, odbijają światło i są postrzegane przez Ziemian jako białe.
Kiedy jednak stają się na tyle duże, aby utworzyć krople deszczu, pochłaniają światło, wówczas na dole wydają się ciemne.
Ot i cała zagadka.

www.centennialofflight.gov/.../cumulonimbus.jpg

czwartek, 28 stycznia 2010

Dlaczego koguty pieją rano, a nie wieczorem?

Ludziom się wydaje, że z powodu złośliwej natury kogutów. Bo na przykład uwielbiają zdzierać sobie gardło o 4 nad ranem, wiedząc, że w pobliżu śpią ludzie. Czy ktoś przypuszcza, że koguty pieją, gdy są same, z dala od ludzkich sadyb?
Wykluczone...
Wtedy władają wspaniałą polszczyzną!
Ornitolodzy wiedzą swoje i uparcie twierdzą, że piejący kogut "wytycza terytorium", podobnie jak obsikujący teren pies. To twierdzenie potraktujmy jako eufemizm, bo kogut wydaje z siebie ostrzeżenie: "zejść mi z drogi!, a od moich kobiet wara!).
Ale dlaczego odbywa się to rano, kiedy żywego ducha ludzkiego na horyzoncie nie widać, choć oko wykol?
Ponieważ rano ptaki są najbardziej aktywne i w nosie mają to, że ludzie chcą spać. Dotyczy to wszystkich ptaków, nie tylko kogutów. Wtedy właśnie odbywa się promocja własnego podwórka i postulat do ptasiego narodu o jego nietykalności.
Wiele innych dźwięków, które słychać przez cały dzień, ma na celu inną komunikację. Należy do nich skrzykiwanie się, kiedy ptactwo traci ze sobą kontakt wzrokowy.
Co i tak nie wyklucza twierdzenia, że Pan Bóg stworzył koguty, by budzić nas rankiem, nie w południe...