sobota, 24 kwietnia 2010

Ucieczka przed piorunem

Wyobraźmy sobie chwilę, kiedy przechadzamy się w jakimś urokliwym miejscu, gdy nagle rozpętuje się nad nami piekielna burza. Akurat - na nasze nieszczęście - nie mamy dokąd uciec ani gdzie się schronić. Szperamy w pamięci i jedyne, co udaje nam się z niej wygrzebać, to jakaś nikła informacja o tym, że należy się położyć płasko, by uniknąć bliskiego i niekoniecznie miłego spotkania z piorunem.
Ale... Jest to znakomita rada tylko z punktu widzenia zdroworozsądkowej fizyki.
Jeśli ktoś chciałby się jej sztywno trzymać, mógłby tę sztywność zachować już na wieki.
 Jak wiadomo, pole elektryczne powstałe podczas burzy ma skłonności do skupiania się wokół ostro zakończonych obiektów, co zwiększa zagrożenie dla tych, którzy chcieliby na przykład w tym czasie czyścić kominy. Jeśli położymy się płasko na ziemi, pole elektryczne rozproszy się na całą powierzchnię ciała, co owszem zmniejszy, ale nie zlikwiduje zagrożenia uderzeniem pioruna, a ten może okazać się śmiercionośną bestią.
Co więc najlepiej zrobić?
Najlepszym wyjściem jest szybki bieg w pozycji przygarbionej w kierunku jakiegoś schronienia (najlepiej samochodu), a po drodze unikanie drzew, o ile to możliwe. Jeśli twoja głowa zaczyna cię szczypać, a włos na głowie zdaje się jeżyć, znaczy, że wkrótce możesz dołączyć do elitarnej grupy porażonych piorunem. Zatrzymaj się wówczas i oprzyj dłonie na kolanach: prąd przepłynie przez twoje ręce i nogi do ziemi, omijając serce. Może będziesz mieć szczęście i unikniesz znalezienia się w 10 - % grupie osób, które nie zdołały przeżyć spotkania z jasnym gromem z nieba...

8 komentarzy:

  1. O proszę i znowu nowe i ciekawe informacje :) Skąd Ty to wszystko wyczarowujesz??? A jeszcze dopiero dziś zauważyłam Twojego drugiego bloga i właśnie z ogromną przyjemnością go studiuję i co ciekawsze fragmenty lub posty czytam na głos swojej córce :) Ogromna przyjemność za którą Ci dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaa... tyle teoria. gorzej z praktyką:D W chwili zagrożenia mało kto pamięta co ma zrobić.
    Mnie w każdym razie pobyt w czasie burzy na powietrzu świeżym nie grozi. od czasów niepamiętnych siedzę wtedy pod stołem. I się boje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A to trzeba mieć zimną krew, żeby się zatrzymać...I jeszcze pamiętać o rękach. A włos to się zjeży z pierwszym błyskiem...Ale dobrze wiedzieć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz tylko zapamiętać te kilka szczegółów i szansa na przeżycie rośnie... ;)

    Choć z moją pamięcią... och...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo pouczające wskazówki....To znaczy jak-jesli mnie szczypie to juz walnęło???a ja czuje tylko tyle??:):):)
    No no.....ale pamietam przypadek meczu piłkarskiego kiedy piorun rozłozył 22 chłopa...Nikt nie zginął ale przewrócili się wszyscy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pioruny są wspaniałe i te huki też. Statystycznie nic nam raczej nie grozi chyba, że naprawdę głupio się zachowamy a jakie to wspaniałe widowisko.
    Jechałem kiedyś autem w czasie burzy ze znajomym Finem. Rozbawił mnie facet do łez, bo przy każdym piorunie, śmiertelnie poważnie powtarzył: co za strata energii!

    OdpowiedzUsuń
  7. podobno trzeba stać na jednej nodze, albo z nogami złączonymi ze sobą bo najbardziej szkodliwe jest różnica potencjałów między jedną a drugą nogą.

    OdpowiedzUsuń
  8. @mota: "Różnica potencjałów pomiędzy jedną nogą a drugą" Genialny eufemizm :)

    OdpowiedzUsuń