środa, 31 marca 2010

Skąd się biorą bąbelki w szampanie?

Nie z dwutlenku węgla, lecz z brudu.
W idealnie gładkim i czystym kieliszku cząsteczki dwutlenku węgla wyparowałaby niezauważalnie. Przez długi czas zakładano, że to drobne niedoskonałości szkła umożliwiają formowanie się bąbelków. Jednak nowe techniki fotograficzne udowodniły, że zadraśnięcia i bruzdy są zbyt małe, aby bąbelki mogły się do nich przyczepić. Przyczyną powstawania bąbelków są mikroskopijne drobinki pyłu i kurzu w kieliszku . Innymi słowy brud, kurz, kłaczki znajdujące się w kieliszku są jądrami kondensacji dla rozpuszczonego dwutlenku węgla. A jeszcze innymi słowy - gospodarze częstujący gości szampanem niech zrobią wszystko, by się jak najmniej rumienić ze wstydu za brudne kieliszki.


*Ostatnie słowa Czechowa brzmiały: "Dawno nie piłem szampana".
** Niemiecka etykieta lekarska wymaga, by w sytuacji beznadziejnego przypadku lekarz zaproponował pacjentowi kieliszek szampana.
*** Według Moët et Chandon, jednego z największych producentów szampana, przeciętnie w butelce szampana znajduje się 250 mln bąbelków.

wtorek, 30 marca 2010

Kto urwał nos Sfinksowi?

Sfinks - po grecku znaczy dusiciel - był mitycznym stworem z kobiecą głową, ciałem lwa i ptasimi skrzydłami. Znajduje się w pobliżu piramid i trudno nie zauważyć, że nie posiada nosa.










O jego umyślne urwanie, z najróżniejszych powodów oskarżano kolejne armie i osoby, z których najczęstszym winowajcą miał być Napoleon. Jednak prawie wszystkie te oskarżenia mijają się z prawdą. W rzeczywistości jedyną osobą, która z pewnością wyrządziła szkodę, jest, czy raczej był islamski duchowny Sai'im al-dahr, zlinczowany w 1378 roku za wandalizm. Brytyjskie i niemieckie wojska z czasów obu wojen światowych nie ponoszą winy, jak próbowano dowieść, ponieważ fotografie z 1886 roku przedstawiają już Sfinksa bez nosa.
Jeśli zaś chodzi o kontrowersyjnego Napoleona, którego próbowano obarczyć winą za beznosego Sfinksa, to rzecz miała się następująco: Napoleon przybył do Egiptu w celu zakłócenia brytyjskiej łączności z Indiami. Stoczył tam dwie walki: bitwę pod piramidami (która wcale nie odbyła się pod piramidami) i bitwę nad Nilem (która również nie wydarzyła się nad Nilem). Oprócz 55 tysięcy żołnierzy Napoleon wziął ze sobą 155 cywilnych fachowców, nazwanych erudytami - była więc to, przy okazji działań wojennych, pierwsza profesjonalna wyprawa archeologiczna. Ale to nie podczas tych bitewnych rozgrywek zniszczono skalną podobiznę mitycznego stwora. Istnieją szkice z 1737 roku - na 32 lata przed narodzinami Napoleona - z beznosym Sfinksem, więc kiedy cesarz po raz pierwszy zobaczył piramidy i Sfinksa miał 29 lat, a nosa brakowało już najprawdopodobniej od stuleci. Mimo to, egipscy przewodnicy, po dziś dzień opowiadają turystom, ze nos Sfinksa "ukradł Napoleon" i zabrał go ze sobą do Luwru. Natomiast najbardziej prawdopodobną przyczyną zaginięcia nosa jest oddziaływanie wiatru i pogody na miękki wapień. 6 tysięcy lat to przecież potężny upływ czasu.

niedziela, 28 marca 2010

Najwięcej tygrysów jest...

W USA.
Naukowcy szacują, że na całym świecie zostało około 5100 - 7500 tygrysów. Dla porównania, sto lat temu w samych Indiach żyło ich około 40 000, dziś zaledwie od 3000 do 4700. Jednak z drugiej strony mówi się o 4 tysiącach tygrysów żyjących w niewoli tylko w Teksasie w USA. Amerykańskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów ocenia, że w USA znajduje się nawet 12 000 tygrysów trzymanych jako zwierzęta domowe. Sam Mike Tyson jest właścicielem kilku tygrysów. Ta ogromna populacja tygrysów w Ameryce ma związek z ustawodawstwem. Jedynie w 19-tu stanach zakazane jest posiadanie tygrysów, w 15-tu wymagana jest tylko licencja, a w 16-tu, trzymanie tygrysów nie jest regulowane żadnymi przepisami.
Druga strona medalu jest taka, że tygrysy nie są jakoś szczególnie drogie. Młody osobnik kosztuje około tysiąca dolarów. Za 3,5 tysiąca można kupić parę tygrysów bengalskich, a 15 tysięcy wystarczy na bardzo modnego niebieskookiego tygrysa białego.
Jak na ironię, przyczynił się do tego procederu sukces programów hodowlanych w amerykańskich ogrodach zoologicznych i cyrkach. Nadmiar młodych tygrysów w latach 80/90-tych XX wieku spowodował obniżenie cen. Szacuje się, że tylko na obszarze Houston 500 lwów, tygrysów i in. wielkich kotów jest własnością prywatną. Populacje dzikiego tygrysa zostały okaleczone w XX stuleciu. Tygrysy z rejonu Morza Kaspijskiego wymarły do lat 50 - tych.
Z wysp Bali i Jawy zniknęły pomiędzy 1937 rokiem a 1972.
Zagrożony całkowitym wyginięciem jest żyjący na wolności tygrys chiński - pozostało około 30 zwierząt tego gatunku.
CIEKAWOSTKI
* Rozmiar kota domowego to mniej więcej 1% tygrysa.










Tu na zdjęciu prezentuję swojego domowego niecnotę, którego powinowactwo z tygrysem wynosi być może tylko 1% , jednak w domu czyni tyle dzikiego łoskotu, jakby było w nim z tygrysa jakieś 66%. I nie dałam za niego marnego grosza, czego nie można powiedzieć o realnej chęci posiadania tygrysa... Oczekiwałam co prawda, że ktoś mi za jego dalsze udomawianie zapłaci, ale cóż... Złudzenia to bolesne zetknięcie z rzeczywistością. Tym bardziej bolesne, że rzeczywistość ta drapie, gryzie i uwielbia zażywać kąpieli - tak - tak, nawet wodę zużywa.

** Tygrysy nie znoszą zapachu alkoholu. Rozszarpią każdego, kto pił.
*** Tygrysy z wiekiem blakną. W okolicach posesji znudzonych dziką zabawką, bogatych Amerykanów należy więc szukać wyblakłych tygrysów... na śmietniku. Można mieć nadzieję, że zęby też będą miały już stępione.

sobota, 27 marca 2010

Czy Hitler był wegetarianinem?

Otóż, wbrew temu, co przytaczane jest dość niedorzecznie - jako argument przeciwko wegetarianizmowi - jest to nieprawda.
Historyjka, mająca budzić rozum i sumienia, maluje obraz krwawego dyktatora, który z krwią na rękach milionów był zbyt wybredny i stuknięty, by jeść mięso.
Różni biografowie, jak i ci, którzy Hitlera znali osobiście wspominają jego zamiłowanie do bawarskiej kiełbasy, dziczyzny zapiekanej w cieście i faszerowanych gołębi...
Jednak jest coś, co każe rozpowszechniać te nieprawdziwe historyjki. Hitler bowiem cierpiał na chroniczne wzdęcia, na które jego lekarze zalecali dietę wegetariańską. Dostawał również zastrzyki z wysokobiałkowej surowicy otrzymywanych ze sproszkowanych byczych jąder. To jednak jest dość odległe zagadnienie od chociażby krokietów z grzybami czy specjałów z tofu. W przemówieniach i pismach Hitlera nie ma żadnej wzmianki na temat tego, by ideologicznie sympatyzował z wegetarianizmem, a wśród jego poruczników nie było ani jednego jarosza. Raczej - w poczuciu, że jest to anomalia - uczyniłby z wegetarianów przestępców, tak jak to zrobił z osobami posługującymi się językiem esperanto, obdżektorami i innymi obmierzłymi "internacjonalistami".
Ciekawostka:
* Hitler - wbrew przekonaniom - nie był również ateistą. W "Main Kampf" wypowiedział się: "jestem przekonany, że działam jako posłaniec Stworzyciela. Zwalczając Żydów, wykonuję pracę Pana".
Tymi słowami posłużył się podczas przemówienia w Reichstagu w 1938 roku. Kilka lat później powiedział do gen. Gerharta Engela: "Jestem, jak i byłem wcześniej, katolikiem. I tak już pozostanie na zawsze". Nazistowskie Niemcy entuzjastycznie współpracowały z Kościołem katolickim. Każdy żołnierz piechoty nosił pas z napisem Gott mit uns (Bóg jest z nami) na klamrze, a wojsko i ekwipunek błogosławiono powszechnie i regularnie.

piątek, 26 marca 2010

Kto zadał Napoleonowi najbardziej upokarzającą klęskę?



                                                                       Króliki.


Choć ta wojenna porażka dotyczyła Waterloo.
Nie była to jednak ani osobista klęska ani żenujące wydarzenie, natomiast króliki zdołały go bezczelnie ośmieszyć. W 1807 roku Napoleon podpisał pokój w Tylży - traktat między Francją, Rosją i Prusami - i miał powody do dobrego humoru. By to wydarzenie uczcić, zaproponował, żeby dwór cesarski wziął udział w polowaniu na króliki. Alexandre Berthier, zaufany szef sztabu cesarza chciał zrobić wrażenie na swoim władcy i zakupił tysiące królików - w trosce o to, by na dworze cesarskim nie zabrakło rozrywki. Uczestnicy przybyli, padł pierwszy strzał i leśniczy wypuścił zwierzynę. Ale stało się coś, czego nikt nie przewidział. Zamiast dzikich królików Berthier kupił króliki domowe, które "myślały", że nadeszła pora karmienia. Gdy spostrzegły człowieka w dużym kapeluszu, wzięły go za dozorcę, przynoszącego im jedzenie. Głodne króliki rzuciły się w kierunku Napoleona rozwijając swoją najwyższą prędkość - niebagatelne 56km/h. Uczestnicy polowania nie byli w stanie niczego sensownego uczynić, by zwierzęta w tym chaosie powstrzymać. Napoleon musiał uciekać, odganiając wygłodniałe króliki gołymi rękoma.
Nieustępliwość tych niewielkich stworzeń w połączeniu z dojmującym głodem zagoniły cesarza aż do karocy - dotkliwie pogryzionego i okrytego wstydem.

środa, 24 marca 2010

Jak i dlaczego konie śpią na stojąco?

Konie mają w nogach układ połączeń blokowych między więzadłami i kośćmi, na którym bez wysiłku "podwieszają" resztę ciała, gdy ich mięśnie są zwiotczałe. Dzięki temu nie muszą zużywać energii, by zachować pozycję stojącą - ich nogi są podczas snu usztywnione w odpowiednim położeniu.


Faktycznie, większość koni sypia na stojąco. Ale typy końskich zachowań są bardzo zróżnicowane. Koń może stać bez przerwy nawet przez miesiąc. Są to zwierzęta ciężkie i mają stosunkowo kruche kości, dlatego leżenie w jednej pozycji przez dłuższy czas może powodować u nich skurcze mięśni.
Można spekulować, dlaczego końskie ciało przez lata akurat tak się ukształtowało. Większość specjalistów uważa, że dzikie konie spały na stojąco w celach obronnych.
Na swobodzie, głównym środkiem zapewniającym ochronę koniom i możliwość ucieczki przed drapieżnikami była ich szybkość.
Jednym słowem, kiedy dzikie konie stały, były mniej bezbronne i trudniej było je zaskoczyć niż wtedy, gdy leżały.
Źródło fot.

wtorek, 23 marca 2010

Dokąd odlatują motyle, gdy pada deszcz?

To nie tak, że motyle lubią słońce.
Na pewno potrzebują światła słonecznego, żeby regulować temperaturę ciała. Bez względu na to, czy pada deszcz, czy jest sucho, czy słońce znika za chmurami, czy zachodzi, one natychmiast szukają schronienia.
Do najbardziej ulubionych miejsc odpoczynku motyli należą spody liści, łodygi krzewów i źdźbła traw.
Ciała motyli są niezwykle delikatne, natura wyposażyła je więc w specyficzne zabezpieczenia przed deszczem. Kształt jaki przybierają w spoczynku, zapobiega gromadzeniu się kropel deszczu na ich skrzydłach i ciele. A nabłonek nie chłonie wody.
Naukowcy twierdzą, że wiele motyli mogłoby nie przeżyć lotu podczas ulewy. Nie dość, że wiatr pozbawia ich zdolności latania, to jeszcze duże krople deszczu stanowią dla nich poważne niebezpieczeństwo.

                                

poniedziałek, 22 marca 2010

Dlaczego całujemy się pod jemiołą?

Niewinną jemiołę, pod którą można skraść całusa, starożytni druidzi uważali za świętą roślinę. Wierzyli, ze jemioła może leczyć choroby i chronić przed złymi siłami, takimi jak wiedźmy lub duchy. Zbierali jemiołę w porze zimowego przesilenia, zaledwie na parę dni przed świętowanym obecnie przez nas Bożym Narodzeniem. Podczas uroczystego obrzędu ścinali jemiołę złotym sierpem przeznaczonym wyłącznie do tego celu.

Roślina była tak święta, ze druidzi nie pozwalali, by zetknęła się z ziemią, co chyba tłumaczy, dlaczego wieszano ją nad drzwiami. Sądzili oni, że w ten sposób nie tylko mogą chronić zdrowie i bezpieczeństwo  wszystkich, którzy pod nią przechodzą, ale również pobudzać romantyczne przeżycia i płodność.
Jeżeli chłopak pocałował dziewczynę pod gałęzią jemioły i ofiarował jej jedną z białych jagód rośliny, oznaczało to, że pobiorą się w ciągu roku.
Obecnie jemiołę kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Chrześcijanie w celtyckich regionach Europy wstydzący się za pogańskich przodków, czynili co mogli, by odciąć sie od wiary w potęgę jemioły.
Ale zwyczaj się utrzymał.
I chociaż pocałunek pod jemiołą nie daje już nadziei na małżeństwo, przynajmniej zachowaliśmy zabawową, traktowaną z przymrużeniem oka część tego niezwykłego rytuału.




piątek, 19 marca 2010

Chmura dziewiąta? A co to takiego i gdzie ona jest?

Międzynarodowy atlas chmur zaklasyfikował chmury zerowe jako najwyższe. Nazwane cirrusami, ich pierzaste pasma sięgają wysokości 12 000 metrów.

Chmura dziewiąta to cumulonimbus, znana jako potężna, złowroga chmura burzowa.

Znajduje się na dole skali MAC, ponieważ jedna taka chmura potrafi objąć niemal cały zakres wysokości - od kilkuset metrów do granicy stratosfery (około 15 000 metrów).
Nie wiadomo, skąd się wzięło określenie chmura dziewiąta*.
Odnotowano chmury siódmą, ósmą i trzydziestą dziewiątą, zatem można przypuszczać, że na określenie chmura dziewiąta zdecydowano się dlatego, że liczba ta uważana jest za szczęśliwą.
Słów kilka o Międzynarodowym atlasie chmur. Ujrzał on światło dzienne w 1896 roku. Był rezultatem międzynarodowej konferencji, na której Komisja ds. Chmur miała opracować system nazywania i identyfikowania chmur.
Dziesięć rodzajów chmur wywodzi się z pionierskiej pracy Luke'a Howarda, angielskiego chemika. Jego inspiracją zaś były anomalie pogodowe, których doświadczył w dzieciństwie. Z kolei praca Howarda zainspirowała takich pejzażystów, jak John Constable, J.M. Turner czy Caspar David Friedrich. Sam Goethe poświęcił Howardowi cztery wiersze i uważał tego skromnego, angielskiego kwakra za "ojca chrzestnego chmur".
Z tego wysnuwa się wniosek, może dość banalny, że nic w przyrodzie nie tylko nie ginie, ale niemal każdy każdego inspiruje, nawet jeśli o tym nie wie.
Chmury są skupiskami maleńkich kropli wody lub kryształków lodu zawieszonych w atmosferze. Powstają one w wyniku kondensacji pary wodnej wokół jeszcze drobniejszych cząsteczek, np. dymu lub soli - tzw. jąder kondensacji.
Jedynymi chmurami utworzonymi wyłącznie z kryształków lodu są pierzaste cirrusy.

Mają one ważny wkład w regulację temperatury Ziemi.
I to one właśnie tworzą się wokół śladów wysoko latających samolotów odrzutowych.

Ciekawostka:
Kiedy po 11 września 2001 roku wstrzymano ruch lotniczy, w ciągu następnych 48 godzin dobowe wahania temperatury nad USA wzrosły o 3 st. C, gdyż skurczyła się powłoka ochronna  cirrusów - nocą, w przestrzeń kosmiczną uciekało więcej ciepła, a w dzień do powierzchni Ziemi  docierało więcej światła słonecznego.

*W języku angielskim cloud nine (chmura dziewiąta) oznacza stan szczęśliwości, znane nam jako "siódme niebo".



czwartek, 18 marca 2010

Turystyka traktorowa

Czy w statecznych, poważnych narodach, jakimi są Szwajcarzy może obudzić się nagle ułańska fantazja? Może.
Niedawno dwaj młodzi mężczyźni, narodowości szwajcarskiej, ukradli rolnikowi traktor wart 100 tysięcy euro. A dlaczego go ukradli? Nie, nie dla przyjemności posiadania cennego i rzucającego się w oczy pojazdu rolniczego. Chcieli pojechać nim do Hiszpanii, pozwiedzać inny, w dodatku ciepły kraj. Może porozmawiać z hiszpańskimi rolnikami na temat tamtejszych upraw...?
Niestety, przejechali już 600 km, kiedy we Francji patrol drogówki zatrzymał ich wiedziony niepokojem, dlaczego tak stateczny pojazd jedzie w środku nocy bez świateł - pewnie żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń i nie za bardzo rzucać się w oczy - a to oznaczało koniec ich traktorowej wędrówki.
Autokary, promy i samoloty wyraźnie są już passe.

poniedziałek, 15 marca 2010

Jaki twór ludzkich rąk można zobaczyć z Księżyca?

Nie, to nie jest Welki Mur Chiński.
Ponieważ będąc na Księżycu nie można dostrzec gołym okiem żadnego tworu ludzkich rąk.
Opinia, jakoby Wielki Mur można zobaczyć z Księżyca wynika z mylnej interpretacji i jednoznacznego powiązania Księżyca z przestrzenią kosmiczną.
Przestrzeń kosmiczna to dość bliska Ziemianom sąsiadka. Zaczyna się mniej więcej 100 km ponad powierzchnią Ziemi. I z takiej odległości, faktycznie widać wiele ziemskich obiektów, stworzonych rękoma Ziemian: autostrady, statki na morzu, drogi kolejowe, miasta, pola uprawne, niektóre, co okazalsze budynki. Jednak po osiągnięciu wysokości kilku tysięcy km, z oczu znikają wszystkie najzmyślniejsze i najokazalsze wytwory człowieka.

A z Księżyca, od którego dzieli nas 400 tysięcy kilometry, nawet zarys kontynentów jest słabo widoczny.

niedziela, 14 marca 2010

Cyfrowa era

Co dzieje się z ludzkim umysłem w dobie powszechnego używania komputerów? Na pewno doszło do sprzężenia zwrotnego, które wysysa i pożera tę część uwagi, którą do niedawna poświęcaliśmy sami sobie. Jest to zjawisko pt.:  feed - back, dosłownie "karmienie zwrotne". Bo KTO żywi się teraz naszą uwagą?
Syntetyczny mózg, którego karmimy naszymi myślami, słowami, e -mailami, a który rozrasta się do niebywałych rozmiarów. Cena, jaką za to płacimy, to brak koncentracji, zapominanie, rozproszenie uwagi, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że tracimy rozeznanie, co w tym natłoku informacji, cudzych myśli, wszechobecnych słów i obrazów jest ważne, co istotne, a co należy zaliczyć jako śmietnikowy odpad.







Ludzie przeładowani informacjami, ludzie szukający informacji, ludzie wymieniający się nimi bez przerwy - to już pewne, że wkroczyliśmy w nową erę, w erę informacji. Ale jeszcze nikt nie wie, dokąd nas to zaprowadzi. Rezultatem tej powodzi jest uczucia zagubienia i bezradności. Wśród wszystkich danych, które zostawiamy w sieciowym mózgu jest mnóstwo śmieci, ale są także niezliczone myśli, spostrzeżenia, idee i pomysły, które kogoś dotyczą, kogoś interesują i inspirują. Jednak nie ma na świecie aż tyle uwagi , aby nasycić te wszystkie informacje, które krążą w tym wielkim mózgu. Przed tym chaosem nie można już uciec. To po prostu stało się już niemożliwe. Cierpi na tym nasze życie, nasze relacje z najbliższymi, nasze życie społeczne, które zresztą stało się już częścią składową cyfrowego uniwersum.

Eksplozja informacji zmieniła nasze życie, a w niedostrzegalny sposób zmienia fizycznie nasz mózg w stopniu porównywalnym tylko ze zmianami w budowie ludzkich mięśni i ciała, jakie zaszły w okresie rewolucji przemysłowej.
Społeczeństwo cyfrowe, jakim już jesteśmy, jest w trakcie przeprogramowania swojego życia. Odkąd komputery na całym świecie zaczęły łączyć się ze sobą i wymieniać się swoimi zasobami, ludzi zjada w sensie już dosłownym przymus konsumowania informacji oraz strach, że coś nas może ominąć. Przestajemy myśleć samodzielnie. Niemal we wszystkich dziedzinach życia poddajemy się - bez głębszego zastanawiania - panowaniu maszyn.
Jeśli do tego dochodzi brak kontroli nad czasem spędzonym przy komputerze dochodzi do skrajnych zjawisk, takich jak utrata nie tylko kontaktu z otoczeniem, rówieśnikami czy rodziną, ale i z własnym ciałem.  Umysł przestaje słuchać swojego organizmu, przestaje interpretować i reagować na sygnały przez niego wysyłane. Przykładem może być fakt z płd. - wsch. Azji, gdzie znaleziono zwłoki pierwszych całkowicie uzależnionych od komputera młodych ludzi. Zmarli z głodu przed monitorem.

piątek, 12 marca 2010

Normalny stan szkła

Jaki jest normalny stan szkła?

Niestety niekiedy można jeszcze usłyszeć, że szkło jest cieczą, która ostygła, ale nie uległa krystalizacji, i która płynie bardzo - bardzo, niewyobrażalnie wręcz powoli.
Ale to nieprawda.
Szkło jest najprawdziwszym ciałem stałym.
Niektórzy uzasadniają swoją tezę, że szkło to ciecz, wskazując na stare kościelne okna, w których szkło jest grubsze u dołu szyby.
Tymczasem to nie jest to wynik powolnego spływania szkła w dół. Po prostu średniowieczni szklarze nie zawsze potrafili wytworzyć idealnie równej tafli szklanej.
Skąd zatem biorą się takie wątpliwości, czy szkło jest cieczą, czy ciałem stałym? Otóż, pewien niemiecki fizyk Gustav Tammann, który badał szkło  i opisał jego zachowanie podczas tężenia, zaobserwował, że struktura cząsteczek szkła jest nieregularna i nieuporządkowana, odmienna od starannego ułożenia cząsteczek na przykład w metalach. Szukając odpowiedniego określenia tej struktury, porównał cząsteczki szkła do "zamrożonej przechłodzonej cieczy". Jednak stwierdzenie, że szkło przypomina ciecz, nie oznacza, ze tą cieczą w istocie jest.
Niezrozumienie opisanej pracy było przyczyną dalszego przeinaczania prawdy o szkle, a pokłosie tego nieporozumienia można zbierać jeszcze w XXI wieku.

Ciała stałe dzielą się na krystaliczne i amorficzne. Szkło należy do amorficznych.

czwartek, 11 marca 2010

Skąd się biorą diamenty?

Z wulkanów.
Wszystkie diamenty uformowały się w bardzo wysokich temperaturach i pod dużym ciśnieniem pod ziemią, a na powierzchni ziemi pojawiły się dzięki erupcjom wulkanicznym.
Utworzone na głębokości od 160 do 480 km, większość znaleziono wewnątrz skały wulkanicznej zwanej kimberlitem, wydobywanej na obszarach stałej i powszechnej aktywności wulkanicznej.
Pojedyncze diamenty zostały wypłukane z kimberlitu.
Diamenty wydobywane są w 20 krajach, m.in. w Australii, Demokratycznej Republice Konga, Botswanie, Rosji, Afryce Płd.


Zbudowane są z czystego węgla.
Diament jest jedną z najtwardszych naturalnych substancji na Ziemi - ma twardość 10 w skali Mohsa (skala dziesięciostopniowa). Dla porównania grafit, który również zbudowany jest z czystego węgla, jednak jego atomy są inaczej rozmieszczone, niż te w diamencie, należy do najbardziej miękkich substancji (1,5 w skali Mohsa), wyprzedzając w swej miękkości jedynie talk.
Największy znany diament na średnicę 4000 km i bilion trylionów trylionów karatów (imponujące dane!). Został znaleziony bezpośrednio nad Australią, oddalony jest od niej jedynie 8 lat świetlnych - znajduje się w gwieździe Lucy w konstelacji Centaura.
Lucy zawdzięcza swoje imię piosence "Lucy in the Sky with Diamonds" Beatlesów. Natomiast jej fachowa nazwa nie jest już taka romantyczna, a brzmi ona: biały karzeł PPM 37093.
Diamenty należą do najmniej poznanych surowców.
W sierpniu 2005 roku naukowcom niemieckim udało się stworzyć najtwardszy diament. Jest on tak twardy, że bez trudu rysuje naturalne diamenty...

poniedziałek, 8 marca 2010

Oko w oko z grizzly

To nie jest tak, że niedźwiedź czeka tylko na człowieka, by zrobić mu krzywdę. Większość z nich unika ludzi, a atak na istotę mało interesującą, jaką dla niedźwiedzia jest człowieka, wynika z mylnej identyfikacji.
Niedźwiedzia przyciąga jedynie zapach jedzenia, dlatego np. wycieczkowicze w kanadyjskich lasach muszą trzymać zapasy, w tym również pastę do zębów w torbie zawieszonej wysoko na drzewie. W przeciwnym razie mogą spotkać się oko w oko z ciekawskim i głodnym misiem. Jednak, gdy wpadniemy na niedźwiedzia podczas leśnych wędrówek, w żadnym wypadku nie wolno przed nim uciekać. To, co niedźwiedź ma (i w dodatku się rusza) w swoim polu widzenia jest świetnym pretekstem, by go schwytać. One tylko wyglądają na tłuste i nieruchawe. W rzeczywistości biegnąc, osiągają prędkość 35km/h.
Jeśli ludzi jest więcej, powinni zbliżyć się do siebie i w ten chytry sposób wizualnie spróbować oszukać niedźwiedzia, że ma do czynienia się z Bardzo Wielką Istotą - może mierzyć się z nią nie będzie miał wcale ochoty - i powoli się wycofać z jego zasięgu. Jeśli ten będzie niezrażony naszym marnym aktorstwem należy rzucić mu cokolwiek, kapelusz, kurtkę, by chwilowo odciągnąć jego uwagę i zaabsorbować, a samemu brać nogi za pas. Jeśli uznamy jednak, że i na to jest za późno - niedźwiedź zbliża się do nas, kapelusz go nie interesuje - najlepiej położyć się twarzą do ziemi i... udawać martwego. Istnieje cień szansy, że ten groźny wielkolud zostawi nas w spokoju.
Choć osobiście, nie ręczę za niego.

czwartek, 4 marca 2010

Kto mieszka w igloo?

Najprawdopodobniej już nikt.
W języku inuickim słowo "igloo" znaczy dom. Budowano go zazwyczaj z kamieni i ze skór. Igloo ze śnieżnych bloków były częścią stylu życa ludu Thule, przodków Inuitów. Tylko kanadyjscy Eskimosi budowali igloo ze śniegu. Są one zupełnie nieznane na Alasce, a spośród 14000 Eskimosów żyjących w Grenlandii, jedynie 300 - tu widziało śnieżne igloo na własne oczy.


Pierwszym Europejczykiem, który zobaczył ten produkt mieszkalny, był Martin Frobisher, gdy w roku 1576 szukał na Ziemi Baffina Przejścia Północno - Zachodniego. Został na dzień dobry postrzelony przez Eskimosa w pośladek. Człowiek Frobisher'a nie pozostał dłużny za ten incydent i zabił kilku Inuitów, a jednego pochwycił i przywiózł do Londynu, by pokazywać go ludziom... jak zwierzaka.
W Thule, w północno - wchodniej Grenlandii mieszkańcy byli bardzo biegłymi budowniczymi igloo - stawiali ogromne hale z lodu, nie tylko małe domki. Przeznaczone były one do tańców, śpiewu i zawodów wrestlingu, wypełniając tym samym długie, ciemne zimy.
Mieszkańcy Thule byli tak odizolowani od reszty świata, że do początku XIX wieku byli przekonani, że są jedynymi ludźmi na Ziemi...